Ewangelia Mateusza 1,1-16.18-23
Dzisiaj mój Kościół, starokatolicki mariawitów, polskokatolicki oraz ci prawosławni, którzy posługują się kalendarzem gregoriańskim, świętują narodzenie Bogarodzicy. O narodzeniu jej samej nie ma nic w ewangeliach, ale musiała kiedyś zacząć życie, a jest ono dla tych chrześcijan szczególnie ważne i warte częstego świętowania. Kościół mój przeznaczył na ten dzień początek ewangelii Mateusza, gdzie mamy Jezusowy rodowód, a potem opowieść o rozterkach Jego przybranego ojca Józefa.
Co do tego rodowodu, to nie trudno zauważyć, że różni się on od Łukaszowego (Łk 3,23-38), przede wszystkim personaliami przodków, ale nie tylko. Tamten zaczął od wierzchołka drzewa genealogicznego, a ten cofnął się aż do Abrahama. Tamten zaznacza, że Jezus jest własnością całej ludzkości, pochodzi wręcz od pierwszego człowieka Adama, Mateusz akcentuje pochodzenie żydowskie. Tu uwaga półżartowa, ironiczna: skąd właściwie wiemy, że matka Jezusa była Żydówką, a On Żydem, zdarzały się przecież małżeństwa mieszane.
Arabką nie była oczywiście, ale może pochodziła z ludu Hetytów, nie semitów na pewno, a w końcu Bóg mógł uczynić również cud niemal, że zabłądziła do Nazaretu jakaś dziewczyna z jakiegoś plemienia prapolskiego… Mówiąc poważnie, wysunięto już dawno temu hipotezę, że Łukasz, Maryi wielbiciel szczególny, podaje w istocie rodowód nie Józefa, ale jej właśnie i dlatego Józefa „zrodził” tam nie Jakub, ale Heli, Żyd też przecież, a więc była z tego narodu tak ona, jak i jej Syn. Niezależnie od tego, kto kogo urodził, z ewangelii wynika niezbicie, że to ona zrodziła Jezusa i to jest w czci dla niej najważniejsze.
PS. A jeszcze co do narodowości Marii z Nazaretu. Oczywiście trzeba – jeśli ktoś ma wątpliwości – żydowskość jej uzasadniać inaczej: skądinąd przecież pewna jest żydowskość jej Syna, więc i jej po prostu! Amen!
Do tego wpisu na dzisiaj dołączam wczorajszy: zostałem wczoraj w domu mocno przeziębiony i nie dałem do „wklejenia” memu redaktorowi memu koledze kochanemu, redaktorowi wspaniałemu Waldkowi Pasiowi. Oto tamten tekścik.
Czwartek 7 września 2017
Odtąd ludzi łowić mądrze
Ewangelia Łukasza 5,1-11
Cudowny połów ryb. Można tutaj zastanawiać się nad niezwykłością tego wydarzenia: bo przecież bywają chyba bardziej tajemnicze. Ryby gromadzą się w różnych miejscach nieraz, uzdrowienia wbrew całej medycynie zaskakują mnie bardziej. Ale pomyślałem sobie zaraz, że optyka moja i zdumionych tym apostołów są zupełnie: co innego zastanawiać się nad opowieścią, co innego być świadkiem, wręcz uczestnikiem wydarzenia. Jak tłumaczy dzisiejsza teologia, cud jako znak Boży skierowany jest do konkretnego człowieka czy grupyludzi. Ale stale myślę również o słowach Jezusa do samego Piotra, o metodach „ludziołówstwa”: „odtąd ludzi łowić będziesz”. Czy aby na pewno skuteczne są te tradycyjne, w których dominowały słowa, nie czyny, co więcej, słowa czasem faktycznie obraźliwe, pełne tupetu intelektualnego, doktrynerstwa, demonstrujące moralną wyższość, osądzające. Czy raczej metoda, którą błyszczy papież Franciszek, ta spod znaku cnoty pokory, czułości, delikatności.