Księga Jeremiasza 7, 25-26
Psalm 95,8-9
„Od dnia, kiedy przodkowie wasi wyszli z ziemi egipskiej, do dnia dzisiejszego posyłałem wam wszystkie moje sługi, proroków, bezustannie, lecz nie usłuchali mnie ani nie nadstawiali swych uszu. Uczynili twardym swój kark, stali się gorszymi niż ich przodkowie”.
Tak już jest, że prorocy nawołują. Księża, kaznodzieje zupełnie świeccy… Nie lubimy morałów, ale nasza moralność jaka jest, każdy widzi, trzeba zatem wołać. Zastanawiam się wciąż jednak, czyśmy na pewno gorsi niż przodkowie nasi, o czym słyszy się przede wszystkim w kościołach, ale czasem też z ambon zupełnie laickich. Na pewno jesteśmy inni, mniej wrażliwi w niektórych dziedzinach, ale przecież bardziej w innych. Takie porównywanie z przodkami jest jakby pewną manierą retoryczną, stosowaną od wieków. Co do młodzieży, to narzekania na nią zdarzały się już podobno w starożytnym Egipcie…
Jan XXIII, papież pełen optymizmu, otwierając Sobór Watykański II skrytykował podobne chwalstwo wieków minionych poprzez narzekanie na dzisiejsze. Psalmista argumentuje inaczej:
„Nie zatwardzajcie serc waszych jak w Meriba, jak na pustyni w dniu Massa, gdzie mnie kusili wasi ojcowie, doświadczali mnie, choć widzieli moje dzieła”.
Bo też nic nowego pod słońcem…