Księga Habakuka 1,2-3. 2.2-4
2 List do Tymoteusza 1,6-8.13-14
Ewangelia Łukasza 17,5-13
„Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy, oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie” – żali się prorok Habakuk. No i Pan odpowiada: pomoc nastąpi niechybnie, „a jeśli się opóźnia, ty jej oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności”. Bóg rządzi naszym losem, jest naszym sędzią, ale i wspomożycielem przeciwko wrogom naszym. No tak, jesteśmy w stałym konflikcie z bliźnimi. Wydaje nam się, że racja jest całkiem po naszej stronie i że Bóg jest też tego zdania, co nie zawsze się zdarza, uwierzmy jednak starotestamentowemu prorokowi, że był w podobnej sytuacji, a Bóg go wspomógł. Mamy mieć zawsze taką nadzieję, jedną z cnót zwanych teologicznymi, bo do Boga się odnoszą. A w Ewangelii Łukasza czytamy, że mamy posiadać również wiarę. Ma być ona jak ziarnko gorczycy: malusieńkie, ale będące zalążkiem drzewa, rośliny większej od innych jarzyn. Wiara ta góry przenosi, nie mówiąc o drzewku morwowym. Będziemy wtedy duchowymi mocarzami, da nam taką siłę Pan – zapewnia również apostoł Paweł. Niemniej to siła Boża, nie ludzka: myśmy tylko Jego słudzy, żadna to zasługa nasza. Wszystko to jest antropologią paradoksalną, taka musi być jednak ta teistyczna, zakładająca Jego istnienie.
Lektura bardzo dobra: Magdalena Wolińska-Rieti „Kobieta w Watykanie. Jak się żyje najmniejszym państwie świata” (Znak 2019). Otóż żyje się dobrze, choć naturalnie kwestia jest skomplikowana, bo życie ma przecież różnorodne aspekty. Jest też komu żyje dobrze albo źle. Na wstępie króciutko o autorce książki. Wiem na ten temat co nieco głównie z notki na książkowej okładce, bo to przecież nie autobiografia. Urodzona w r. 1979, warszawianka, lingwistka, tłumaczka, producentka i dziennikarka, studia magisterskie italianistyczne na UW, doktoranckie na Wydziale Historii Kościoła Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Na domiar dobrego wykształcenia ukończyła też Akademię Dyplomatyczną Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych w Warszawie. Jest tłumaczką wysokich urzędów watykańskich, współtwórczynią ponad 20 filmów dokumentalnych i seriali o Watykanie. Korespondentka Telewizji Polskiej w Rzymie i w Watykanie. Obywatelka Watykanu. Jest żoną watykańskiego wojskowego. Tak, albowiem także to państwo ma swoją armię. Naturalnie niewielką, stu żołnierzy i trochę, ale ma. Papieska Gwardia Szwajcarska to nie tyle policja, ile specjalna straż dla ochrony papieża. Bo poza tym jest jeszcze Żandarmeria Watykańska, to już policja „sensu stricto”. Pierwsza działa w samym Watykanie tylko, druga także poza jego murami, gdy tam się obywatele co ważniejsi udadzą. O obu tych służbach autorka napisała, o pierwszej znacznie więcej. Ze względów rodzinnych naturalnie, ale też pewnie dlatego, że owa gwardia paradoksalna, składająca z samych Szwajcarów, ale nie temu państwu służących, ma jeszcze mundury wyjątkowe, kolorowe prześlicznie.
Powinienem chyba jednak zacząć od wyjaśnienia, że są także w tym samym miejscu Włoch dwie różne instytucje. Przede wszystkim jest Stolica Apostolska, czyli centralna władza Kościoła Rzymskokatolickiego, poza tym jest jeszcze właśnie państewko owo. Na 44 hektarach (miło mi, że na tylu, bo to, jak wiadomo liczba polska arcypatriotyczna: „Z krwi jego nowe bohatery”…) tylko, ale jakość ważniejsza. Mówiąc nawiasem, autobiograficznie, sam za młodu obszedłem to coś na około, w jedną godzinę chyba.
Wszystko to tematyka rozdziałów początkowych, trzeci jest o dzieciach z Watykanu. Aautorka jest dobrą dziennikarką, dobrze wie, o czym pisać, żeby nie nudzić. Nie myślcie jednak, że zajmuje się dziećmi watykańskich celibatariuszy, aż tak antyklerykalna nie jest, choć też nieklerykalna. Po prostu liczni mieszkańcy państwa są przecież żonaci, mężaci i dzieciaci, a mieszkają na całego „loco”. Co powoduje na przykład sceny podobne: córeczki autorki zobaczyły papieża Franciszka, jak wsiadał do samochodu, bez wahania pobiegły w jego stronę prowadząc ze sobą dziewczynkę spoza Watykanu. Rozpoznała jednak z daleka białą postać i wydawała się sparaliżowana, ale one dodały jej odwagi, tłumacząc, że on jest miły i jej nie zje. Otóż on je też zobaczył, zawołał, wyciągnął do nich rękę, pogłaskał po głowach i w dałsię w pogawędkę. O czym? Mamie powiedziały, że to ich sprawa… A skąd ta ich śmiałość? Jak to, to przecież ich sąsiad. Cóż, że kościelny arcyarcydostojnik. Oczywiście dzieci są śmielsze niż my dorośli, ale jeszcze takie matczyne wspomnienie. Autorka rozmawia z jednym z najwyższych rangą tamtejszych duchownych, podbiega młodsza córeczka i chce rozpoznać, kto to, a miał z powodu zimna czapkę głęboko nasuniętą na czoło. Zamiast zapytać o to matkę, czapkę ściągnęła i stwierdziła:- Aaaaa…, don Giorgio.
To dzieci. Następny rozdział książki kobiet dotyczy. Tam oczywiście są. Papieżycy co prawda nie ma i chyba nie było nigdy, chociaż wszystko możliwe, „panta rhei”. Właśnie przejechał papież – inteligetnie pytają dzisiaj tamtejsze dzieci, który? Bo przecież są obecnie dwaj. Co zaś do watykańskich niewiast, to pani Wolińska-Rieti napisała o nich: „Na co pracują, wychowują dzieci, gotują i rozwieszają pranie na tarasie 20 metrów w linii prostej od okien Ojca Świętego”. Nie pytam, czy nawet i damskie „desusy”, bo są tu pytania ważniejsze. ”Podstawowym warunkiem uzyskania zgody na ślub i zamieszkanie w Watykanie jest wyznanie i świadectwo moralności przyszłej małżonki. Koniecznie musi być praktykującą katoliczką. Nie może być rozwódką. W ostatnich latach, dzięki większej elastyczności papieża Franciszka uzyskanie zgody na małżeńswo zostało znacznie uproszczone” . Ojciec Święty, którego cechuje prostota ducha, upraszcza prawie wszystko. Niemniej jak są urzędy, czyli biura, to jest i biurokracja (gdy na czele Polski stało Biuro Polityczne, to naturalnie też). Tamte właściwości kobiece muszą być potwierdzone dokumentami. Trzeba wszakże dodać, że szwajcarskość gwardii papieskiej ma swoje konsekwencje. Do tego wojska został powołany niedawno ze swego kraju człowiek żonaty i jego małżonka nie była nawet ochrzczona. Co lepsza, opieka nad położnicą jest w naszym państwie znakomita.
Rozdział piąty ma tytuł długi: „Wszystkie dobra tego świata, czyli watykański supermarket i inne punkty sprzedaży”. Opowieść o sprawach przyziemnych długa. Chciałem napisać, że ważna przede wszystkim dla pań, ale przecież sam robię niekóre zakupy, także spożywcze. Trzeba w każdym razie tutaj zacytować znowu autorkę. „Na pewno jest źdźbło prawdy w stwierdzeniu, że Państwo Watykańskie to faktycznie mały raj na ziemi. Brak podatków, konkurencyjne ceny, dostęp tylko dla wybranych”.
No i temat mniej cielesny wreszcie. „Nabożeństwa, spowiedź święta i inne sakramenty, czyli życie duchowe w monarchii teokratycznej”. Tutaj wiadomości następujące. Dni świątecznych w Państwie Watykańskim w r. 2018 było 27, gdy w Polsce 14. Msza niedzielna obowiązkowa – ale nie dla autorki, tyko dla jej męża. Jeżeli w którąś niedzielę albo święto gwardzista ma dzień wolny i chce wybrać się na dzień cały poza Watykan, musi złożyć podanie i pisemną deklarację, w jakim miejscu mszę odbędzie. A obecność tutaj jest sprawdzana, stoi podoficer i notuje, a jakże.
Tytuł rozdziału kolejnego: „Sprawiedliwość za Spiżową Bramą”. No właśnie, prawo, prawodawstwo, sądownictwo, kary. Franciszek zniósł karę dożywocia, maksimum to teraz 35 lat więzienia. Dopiero Jan Paweł II zniósł karę śmierci, była stosowana aż do r. 1870. Nie mówiąc o tym, że życie więzienne to tam luksus, zresztą na ogół tylko jednej osoby.
Granice państwa są bardzo dobrze strzeżone, mimo że zupełny brak broni nieco większej. Pamiętamy pytanie marszałka Stalina, ile papież ma dywizji…
Jeszcze jest w książce o posiadłości wypoczynkowej w Castel Gandolfo, niemałej, większej od Watykanu (55 ha) i w końcu o trzech ostatnich papieżach: Janie Pawle, Benedykcie i Franciszku. Dzieło jest konsekwentnie faktograficzne, niemniej autorskich opinii i emocji nie unika. Nie jest publicystyczne w tym sensie, żeby wdawało się ostro w spory o kościelny konserwatyzm albo postępowość. Autorce bardzo bliski był jakoś tak papież Polak, jak
Niemiec i Argentyńczyk, choć widziała i widzi różne ich cechy osobiste. Jest – wnioskuję z lektury – osobą tolerancyjną, spokojną, ciepłą, sympatyczną.
Na koniec zupełny: jak jej było w Watykanie, którego gościnne mury musiała opuścić w pewnym momencie opuścić? W rozdzialiku „Epilog” napisała ciekawie. ”Bałam się, że po drugiej strony bramy poczuję wielkie wyobcowanie. A jednak teraz, z perspektywy roku życia na zewnątrz, muszę przyznać, że strach ma wielkie oczy. Paradoksalnie, dopiero teraz nabrałam wiatru w żagle. Poczułam powiew wolności. Brak konieczności powrotu za bramę określonej porze, zanim zostanie ona zamknięta na noc, brak obowiązku zakrywania ramion i kolan, kiedy leje się lipcowy żar, możliwośćź zapraszania bliskich bez proszenia o specjalne pozwolenie na ich nocleg – ba, o każdy ich krok w okolicy mojego domu. To dla wielu zapewne powody błahe i niewarte stawiania ich na szali wobec licznych przywilejów, jak Watykan mi przez wzystkie te lata gwarantował. Na pewno, ale jeśli żyje się w złotej klatce każdego dnia, w pewnej chwili może się ona stać zbyt mała”. Niewątpliwie.
A to, że był wyłącznie jak brat kobieta przed ślubem potrafi chyba zauważyć…
PolubieniePolubienie
Niektórzy dziennikarze w tvn 24 wieczorem dziś powiedzieli,że dobrze jest,
że jest cisza wyborcza,ponieważ są zmęczeni kampanią wyborczą,
a ja pomyślałam,że już czas, by poszli sobie na emeryturę,
albo żeby nie zajmowali się kampanią wyborczą w tvn 24,
bo są już zmęczonymi, dziadkami politycznymi.
Dziennikarze: Kuba Wątły czy Eliza Michalik nie powiedzieliby,że są zmęczeni,
ponieważ mają więcej serca dla ludzi i ważne jest dla nich bardziej sprawiedliwe zwycięstwo
dla państwa jakiejś partii,ale ich wrażliwość społeczna nie podobała się przełożonym
w Super Stacji i ich programy publicystyczne zostały zlikwidowane,
i teraz gdzieś istnieją w Internecie,może na YouTube, bo nie wiem i nie szukałam jeszcze ich w Internecie,
a ja nie oglądam tv Super Stacji w proteście i może ten kanał zbankrutować,
skoro tak sprawiedliwych ludzi zniszczyła,ale oni nie poddadzą się i jeszcze wypłyną…
a Bóg będzie nad Nimi czuwał,choć Kuba jest ateistą,ale jest dobrym człowiekiem,
a Bóg czuwa nad dobrymi,względnie sprawiedliwymi ludźmi,
i nieważne czy ktoś jest wierzący w Boga,czy nie.
Żeby tylko nie załamali się,bo każde zło mija i traci swoją demoniczną moc.
PolubieniePolubienie
@Stokrotki
Koś mi kiedyś powiedział,że wziął mnie na Chrystusa,a to miała być tylko chwila w moim mniemaniu,
ale tak czasem bywa w życiu, kiedy Bóg odbiera rozum,kiedy przed przeznaczeniem nie ma ucieczki.
kiedy było się w tym czasie samemu ofiarą wielkiego zła i litość oślepiła,
a z litości powstaje zło,jak pisał filozof Fryderyk Nietzsche,
a ja swoim życiem za tę prostą prawdę zapłaciłam.
I tak za dużo napisałam,jeśli wiesz, co ta aluzja znaczyła?
PolubieniePolubienie
Przykro mi Kawi ❤
PolubieniePolubienie
Wszyscy popełniamy błędy, za które musimy bardzo często gorzko płacić ale nie w nieskończoność. O tym właśnie jest ‚dobra nowina’, która pochodzi od Boga i którą ogłaszał Jezus. Pokazał na niewielką skalę w czasie swojej 3,5-letniej służby jakich zmian dokona w przyszłości na naszej Ziemi. Nie wskrzeszał i nie uzdrawiał jedynie dlatego, że jednych bardziej lubił od drugich. Zachęcał nas abyśmy wypatrywali ‚królestwa Bożego’ bo Ono niewątpliwie nadejdzie. Obyśmy nie utracili w to wiary.
PolubieniePolubienie
Więcej na: http://www.jw.org
PolubieniePolubienie
@STOKROTKI
Nie zauważyłam wcześniej twoich ostatnich wpisów.
To prawda,że bez miłości nawet wybitna inteligencja może prowadzić człowieka do wielkich zbrodni,
ale też miłość bez inteligencji może być zbrodnicza,
ponieważ miłość może być zachłanna i zniewalać tego co jest ułomnie kochany,
bo czy można kochać rozumnie, jeśli nie odróżnia się dobra od zła.
Dzieci z zespołem Downa są wychowywane w miłości przez swoje matki,
i są miłością,ale nieuświadomioną w pełni i tylko nieliczni,są zdolni etycznie kontrolować swoją miłość,
by móc samodzielnie żyć na zewnątrz,w świecie ludzi,gdzie jest zło i dobro,
by sami też nie krzywdzili nikogo w swojej miłości,by nie stała się zaborcza i egoistyczna,czy mściwa.
Upośledzeni umysłowo,nieświadomi swojej miłości, skąd by wiedzieli,że należą do innego świata,
i że do partnerstwa w miłości ze sprawnymi umysłowo nie są zdolni,
ponieważ wymagaliby szczególnej opieki i pomocy jakiej bezinteresownie udzielały im matki,
a więc miłość nie ograniczana świadomością wolności wyborów, byłaby ślepa i krzywdziłaby,
i bez rozwiniętej inteligencji i niepojęta etycznie miłość może stać się złem wobec innych.
I z tego wniosek taki,że bez inteligencji i odpowiedniego wykształcenia i wychowania, miłość jest ułomna,
bo żeby bezpiecznie kochać,to trzeba być etycznie świadomym miłości do bliskich czy do ludzi.
PolubieniePolubienie
Skopiowałam tekst informujący Ciebie i napisany w następnej pisance,
bo ostatnie zdanie w tym tekście jest właściwą konkluzją
do tekstu wcześniej napisanego o ułomnej miłości bez inteligencji.
Ta konkluzja, to był strzał w dziesiątkę!, cytuję:
„….a ja uważam,że te dwa byty umysłowe są równoważne,bo tylko wtedy człowiek może być sprawiedliwy…”
@Stokrotki…
Na pisance „Wiara, nadzieja i służba. Watykan od samego środka, czyli jednak złota klatka”
odpowiedziałam Ci na twoje stwierdzenie,że miłość jest ważniejsza i może istnieć bez inteligencji,
a ja uważam,że te dwa byty umysłowe są równoważne,bo tylko wtedy człowiek może być sprawiedliwy.
PolubieniePolubienie
Tak Kawi, dlatego Jezus powiedział: „Będziesz miłował Jehowę, twojego Boga (i bliźniego jak siebie samego) całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”. Miłość to nie tylko uczucie ale wszystko. Przynajmniej tyle wiem z Biblii. Nie możesz przecież sprawić, aby życie kogoś kogo kochasz było lepsze jeśli brakuje Ci wiedzy, rozeznania, a przede wszystkim dzięki jednemu i drugiemu odpowiednich umiejętności. Jeśli nic nie wiesz o asertywności samo uczucie może być jak zielone niedojrzałe jabłka, nie da się ich jeść. Ale można mieć te i inne atrybuty i bez niej (wyłącznie dla siebie). Tylko czemu one wtedy służą jeśli niczego z nikim nie dzielisz? Niewiele albo zupełnie nic nie jest warte życie bez miłości. I przecież nie tylko ja tak uważam, wszyscy prędzej czy później dochodzą do tego samego wniosku. Widać to na przykładzie psa, jeśli przez jakiś czas jedynie jego kochasz bo po twoim powrocie z pracy na Ciebie czeka twoje życie ma sens. Ale żeby tę miłość podtrzymywać i w niej trwać musisz wiedzieć jak mu napełnić kaszą miskę. I jeśli zajdzie taka potrzeba wiedzieć, że trzeba pójść z nim do weterynarza. A więc miłować mamy się wzajemnie nie tylko sercem bo to za mało.
____________________________
Ew. wg Mateusza 22: 34 – 40
____________________________
Największe przykazanie
34 „Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, 35 a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: 36 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» 37 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Jehowę Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. 38 To jest największe i pierwsze przykazanie. 39 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. 40 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».
/ Wg BT, katolickiego przekładu Biblii Tysiąclecia, wydanie XXXIII, Pallottinum /
PolubieniePolubienie