Opuścił Go Bóg. Aborcja, etyka, polityka

Ewangelia Marka 15,34

Niedziela zwana Palmową albo jednak już Męki Pańskiej: w dzisiejszych tekstach biblijnych są podstawy do obu nazw. Samą mszę poprzedza bowiem procesja, a przed nią czyta się z Ewangelii Marka 11, 1-10 lub też Jana 12, 12-16 opis triumfalnego wjazdu Jezusa do Jerozolimy, podczas którego życzliwy Mu wtedy entuzjastycznie tłum wielbi Go gałązkami palmowymi czy jakimiś innymi. Natomiast podczas samej mszy mamy dzisiaj z Ewangelii Marka  elację o dalszych, już całkiem innych wydarzeniach. Tylko u Mateusza i Marka jest zapis Jego słów z krzyża: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?”. Słowa zaskakujące: Syn Boży czuje się przez Boga Ojca opuszczony? Biblia Paulińska przyznaje, że Ukrzyżowany „odczuwał bolesne ludzkie opuszczenie także ze strony Boga”, ale zaraz dodaje, że „słowa te należy interpretować w kontekście całego psalmu 22 [są na samym jego początku], z którego bije głęboka nadzieja ostatecznego zwycięstwa Boga i wdzięczność za okazane miłosierdzie”. Uważałbym to może za niepotrzebne wygładzanie ewangelijnego tekstu, ale podobny komentarz przeczytałem kiedyś w wydanym także w Polsce dziele „Jezus Chrystus” ks. Waltera Kaspera, teologa niemieckiego, a ci przecież na ogół nie boją się śmiałych interpretacji. Wyjaśnił, że słowa Jezusa, pochodzące może od redaktorów tekstu, „ wcale nie są krzykiem rozpaczy, lecz modlitwą, modlitwą, która ma pewność, że będzie wysłuchana, i wierzy, że królestwo Boże jest bliskie”. Można dodać, że ówczesny czytelnik Ewangelii Mateusza, a pewnie i Marka znał dobrze Biblię i całą treść tamtego psalmu. A modlitwa jest nieraz jakąś dyskusją: „Ojcze, odwróć ode mnie ten  ielich”. Co zaś jeszcze do Kaspera, tego dzisiejszego kardynała, to daje przecież dowody myślowej odwagi, gdy wspiera radą papieża Franciszka w jego kościelnej rewolucji. 
Na koniec coś bardzo aktualnego, felieton do „Magazynu Świątecznego”, już teraz jeszcze uaktualniony dopiskiem.  
Głośne myślenie 
Aborcja, etyka, polityka 
Jonasz
Jak można było przewidzieć, dyskusja o aborcji rozgorzała w mediach na nowo. Włączę się do niej. Otóż pisze się, że zakwestionowanie przesłanki eugenicznej mogłoby oznaczać zakaz tej operacji w ogóle, bo jej najczęstsza przyczyna to właśnie ta oto: „gdy badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu”. I tu właśnie nie tylko moja wątpliwość pierwsza: czy w praktyce nie tracą w ten sposób życia płody, z których urodzą się dzieci z zespołem Downa? Trudno powiedzieć o nich, jak się mówi ogólnie o przypadkach owych chorób: że powodują one, iż ci urodzeni do końca życia  wymagają  całodobowej opieki: są to przecież ludzie zdolni na przykład do twórczości artystycznej. Niezwykle serdeczni, iloraz inteligencji mają niski, iloraz serca jak szczyt K2. Przesłanka eugeniczna jest zatem sformułowana bardzo nieprecyzyjnie i to przede wszystkim winno być przedmiotem dyskusji. 
Kwestia następna jest filozoficzna jakby. Otóż spór jest także o to, jak nazwać ów dyskusyjny embrion: człowiek to czy nie człowiek? Słowo to jest bowiem wieloznaczne: oznacza, że można mówić od razu o osobie ludzkiej czy jednak tylko w ogóle o ludzkim życiu. Mamy tu jakiś problem semantyczny: bo czy na przykład larwa jest motylem? Już embrion stanowi jakieś stadium rozwoju jednostki ludzkiego gatunku i pogardliwe mówienie o nim, że to tylko parę komórek, precyzyjne nie jest. Jest to duże upraszczanie poważnej sprawy etycznej. 
Ale myślę sobie także, że po pierwsze, człowiekowi niosącemu ogromny ciężar trzeba zawsze oddawać głos przed tym, który idzie sobie obok leciutki. Sprawa aborcji jest przede wszystkim sprawą kobiet! Jeżeli wymaga heroizmu, to od nich, nie od nas. Po drugie, jest nieodzownie sprawą polityczną, nic więc dziwnego, że w partyjnych celach przez rządzonych ochoczo wykorzystywaną. Prawu i Sprawiedliwości opłaca się bardzo mieć dobre stosunki z hierarchią kościelną i z polityczną prawicą, więc zrobi wiele, żeby wykoncypowane przezeń prawo było zgodne z ich postulatami. Ale liczą się też słupki poparcia, więc nie jestem pewien, czy zaryzykuje PiS, że obniżą się mocno. Po trzecie, ryzykuje niebezpiecznie swoim naleganiem Episkopat Polski. Naraża się na zarzut, że wtrąca się do polityki, a skutek nowego zapisu prawnego może być taki, że liczba aborcji realnie nie spadnie, natomiast liczba obywateli na Kościół rozwścieczonych wzrośnie całkiem sporo. Liczy się sam zapis prawny czy raczej ten w ludzkich umysłach i sercach? Będą jego nauczanie lekceważyć jeszcze bardziej niż dotąd. Jeżeli taka linia ewangelizacyjna jest jednak słuszna, bo nie należy ulegać w ten sposób światu, to na pewno Franciszkowa nie jest. Biskupi niechaj odłożą swój bat duszpasterski do eklezjalnego lamusa. 
PS. A partia Kaczyńskiego już prace nad ustawą wstrzymała.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s