Księga Jeremiasza 31,33b
„Złożę Prawo moje w ich wnętrzu
i wypiszę je w ich sercu!
I będę ich Bogiem,
a oni będą mi ludem!”
Tak to przetłumaczyła Biblia Poznańska i nie ma tu raczej problemów translatorskich, ja mam natomiast interpretacyjny. Mam własne, choć też prawowierne rozumienie tych słów Pisma Świętego w taki oto sposób. Autor mówi tutaj o ludzie żydowskim, ale należy jego „narrację” odnosić do całej ludzkości. Bo wszyscy mamy coś, co nazywa się sumieniem, jakiś radar moralny wewnętrzny, który kieruje naszym postępowaniem. Jednak nie tylko coś, co podpowiada nam, jak się w tym życiu najlepiej urządzić: także wewnętrzne urządzenie pozwalające nam na przykład zauważać innych ludzi nie tylko jako instrumenty własnego szczęścia, również może tamtego „ichniego”. Żeby im, bliźnim przynajmniej nie szkodzić.
Jedni mają ten drugi radar bardziej rozwinięty, inni mniej, jeszcze inni w stanie szczątkowym, wręcz jakiegoś uśpienia (albo i diabelskiego opętania jak Hitler i Stalin), ale chyba każdy ma w sercu pewien podobny zapis. Niemniej różnimy się w kwestii owego boskiego pisarza. Czy on aby na pewno istnieje? Przez bardzo długie wieki dla wszystkich, może prawie wszystkich oczywiste raczej było istnienie stwórcy świata, Pierwszej Przyczyny wszystkiego, co jest. Tak jak i to, że ci, co w Boga nie wierzą, nie tylko błądzą myślowo, ale i moralnie, ponieważ nie są przez ten najwyższy autorytet przynaglani do dobrego życia.
Historia pokazała z czasem, że sprawa nie jest żadną miarą prosta. Są przecież ludzie, którzy deklarują ateizm czy w każdym razie agnostycyzm, a żyją równie moralnie, jak ci religijni. Heroiczne postawy zdarzają się niezależnie od myślowego środowiska. Owszem, ludzie spoza Kościołów miewają inne poglądy na niektóre kwestie etyczne, głównie te dotyczące jakoś życia seksualnego, na przykład rozwodów, aborcji, stawiają w podobnych sprawach mniej ostre wymagania, ale nawet papieże przyznają dzisiaj, że po stronie katolickiej wiele było tutaj przesady, Franciszek mówi wręcz o neurotycznej tematycznej obsesji. A jeżeli chodzi o etyczną praktykę, to coraz wyraźniej widać, że deklarowany „teizm” nie zabezpiecza przed podłością także w sprawach „poniżej pasa”. Molestują seksualnie dzieci także duchowni i takie zachowania były przez władze kościelne praktycznie tolerowane, księży deprawatorów nie pozbawiano kontaktów umożliwiających podobne okropności. Religia i etyka to zatem sprawy odrębne, choć nie zupełnie inne. Już sporo lat temu wymyślono zatem po stronie katolickiej takie określenia jak „chrześcijaństwo anonimowe”, wiara (religijna) „implicite” itp., po to, żeby od tamtych osądów moralnych radykalnie się odciąć. Co zaś do tego, czy Bóg istnieje, czasem wydaje mi się, że dla niektórych ludzi ważna jest tutaj nie tyle filozofia lub kościelna apologetyka, ile socjologia osobista: jestem ateistką, bo Kościół okropny.