Ewangelia Mateusza 18,15-17
„Gdy brat twój zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata. Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch, żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa. Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik.”
Najpierw o tekście i przekładach: otóż jedni tłumaczą krótko „zgrzeszy”, inni dodają „przeciw tobie”. A to dlatego, że dodatek jest tylko w niektórych rękopisach, co niektórzy tłumacze uwidaczniają umieszczają go w nawiasie. Zmienia on sens, ale może nie bardzo.
Teraz co do zdania ostatniego: można zdziwić się, że Jezus uważa pogaństwo i zawód celnika za rzecz bardzo brzydką, gdy przecież był na takich odmieńców otwarty. Wyjaśniać to można np. w ten sposób, że był, owszem, otwarty, ale chciał, by słuchacze zrozumieli myśląc po swojemu, że takiego faceta trzeba jednak jakoś „podkręcić” moralnie.
A mój komentarz jest taki, że ów brat odsądzający swego brata powinien się jednak najpierw zastanowić, czy aby na pewno nie winien najpierw puścić owego grzechu płazem. Bo może nie było to przewinienie duże, nie większe niż te, które zdarzają się jemu samemu, albo można je usprawiedliwić jakoś jego postępowaniem wobec tamtego, też czasem bardzo niesympatycznym.