Księga Liczb 11,4b-15
Po opisie w Księdze Wyjścia 16,13 czytamy znów o tym samym (choć Poznanianka, nie wiem dlaczego, nie wyklucza, że chodzi o inne wydarzenie): o Bożym zaopatrzaniu Izraela w żywność podczas wędrówki przez pustynię z Egiptu do Ziemi Obiecanej. Tutaj jednak narracja jest trochę inna, bo też, jak wciąż wyjaśniam, w Biblii to „normalka”, nie było adiustatora ogólnego, który by jakoś kolejne tradycje scalał, teksty porządkował. Otóż w tej księdze Żydzi dostają mannę, żywią się nią przez jakiś czas, ale zaczyna im brzydnąć: w Egipcie to były ryby, ogórki, melony… O tym czytamy grzecznie dzisiaj. O narzekaniu ludu, chyba też na jakość wiktu, było zresztą już zaraz przedtem (11, 1-3: czyli dzisiaj „potrójka”, nie powtórka), nawet z informacją, że wkurzyło Boga, część obozu pokarał ogniem i tylko pośrednictwo Mojżesza ocaliło resztę. Otóż według tekstu dzisiejszego przepiórki spadają nie razem z manną, później, dopiero po ludowym narzekaniu, że mu już obrzydła. Watykański biblista-liturgista uznał widać, że katolicki czytelnik wie to z katechezy czy z „lekcji” poprzedniej i z tego mszalnego czytania nie zrobił. Z tego natomiast dowiadujemy się o ponownym Bożym gniewie i Mojżeszowej reakcji na to wszystko. Narzekania jego ludu też mu się nie podobają, ale również do Boga ma swój własny żal. „Czemu tak źle się obchodzisz ze sługą swoim, czemu nie darzysz mnie życzliwością i złożyłeś na mnie ciężar tego ludu. Czy to ja począłem ten lud w łonie albo ja zrodziłem, że mi powiedziałeś: – Noś go na łonie swoim, jak nosi piastunka dziecię, i zanieś go do ziemi, którą poprzysiągłem dać ich przodkom. Skąd wezmę mięsa, aby dać całemu temu ludowi? A przeciw mnie podnoszą skargę i wołają: – Daj nam mięsa do jedzenia! Nie mogę już sam dłużej dźwigać troski o ten lud, już mi nazbyt ciąży. Skoro tak ze mną postępujesz, to raczej mnie zabij, jeśli darzysz mnie życzliwością, abym nie patrzył na swoje nieszczęście” (przekład Tysiąclatki).
Pomyślałem sobie, że ów przywódca narodu wybranego był na tym stanowisku wyjątkiem raczej. Miał swojej władzy po dziurki w nosie, nie był w niej zakochany, jak to na ogół z przywódcami bywa. W tekście przeznaczonym na jutro (12,1-13) przeczytamy ocenę autora księgi, że „był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi”. Traktował władzę jak ciężar, nie jak szczebel w życiowej karierze. Podobnie jak arcybiskup Nossol, hierarcha arcydziwny, który kończy jutro już 85 lat. Napisałem o nim trochę do jutrzejszej „Wyborczej”.
Melduję, że powyższy wpis będzie na trochę ostatnim, dalsze kilka dni urlopu też ludzka rzecz. Szczególnie że poprzednio napisało mi się coś jakby wpisy na trzy dni poprzednie. Oto teraz pisanki owe.
Na 29 lipca.
Jaka tam kura domowa!
Ewangelia Jana 11,19-27 albo Łukasza 10,38- 42
Dzisiaj dzień świętej Marty, tej z Betanii, siostry tamtej Marii oraz Łazarza. Z ową postacią biblijną jest trochę tak, jak z Marią Magdaleną lub Tomaszem Apostołem. Magdalena ladacznica, a Tomasz niedowiarek jeśli nie wręcz niewierny, co brzmi jak zdrajca. Marta ma potocznie opinię niemal kurki domowej, osóbki z ambicjami i zainteresowaniami wyłącznie kuchennymi. Tak ją po trosze przedstawił ewangelista Łukasz: ma pretensje do siostry Marii, że jej nie pomaga w przygotowaniach do gospodarczego przyjęcia Jezusa. Napisałem „po trosze”, bo tak można odczytać przedstawioną przez niego scenę, ale można też psychologicznie inaczej: sama chciała też posłuchać Mistrza, gdyby jej w tamtych przygotowaniach pomogła, posłuchałyby Go obie. Dano nam dzisiaj do wyboru oba teksty, na szczęście także ten Janowy, gdzie Marta pierwsza biegnie Go powitać i wyznaje, a to słowa obok tamtych Piotrowych w ewangeliach raczej unikalne, że On jest Mesjaszem. Dodam, że Jan znał Martę najprawdopodobniej osobiście, a Łukasz nie: u tego drugiego opowieść o dwóch siostrach wygląda mi na mało historyczną, raczej tylko teologiczno-duszpasterską, ważna jest tam nie fabuła, ale morał: że są sprawy ważniejsze niż gastronomia i tp. Gościa przyjąć trzeba nie tyle względem brzucha, ile ducha!
Na 30 lipca.
Mądry tylko o mądrość prosi
1 Księga Królewska 3,5.7-12
Przeczytajcie tę opowieść o młodym królu Salomonie, pokornym, czyli mądrym. Bóg obiecuje, że spełni każdą jego prośbę, a ten prosi tylko o „serce rozumne do sądzenia tego ludu i odróżniania dobra od zła”. Syn Dawida otrzymuje wielkie zdolności sądownicze, w sensie nawet szerokim: słynie w ogóle z mądrości, jest jej symbolem. Biblia powiada, że Bóg „dał mu serce mądre i pojętne”. Tak to przetłumaczyła Tysiąclatka, Poznanianka ma „mądre i rozumne”. Zapewne chodzi o to, żeby zwyczajną dobroć, czyli życzliwość ludziom, łączyć z mądrością. Cóż to jednak takiego? To chyba intuicja psychologiczna, czyli znajomość natury człowieka, ogólnie umiejętność trzeźwej oceny rzeczywistości i jakaś pomysłowość w działaniu, jak wtedy, gdy rozsądził, która z nierządnic była matką dziecka (1 Księga Królewska 3,16-27). Tutaj też biblijne przesłanie, dla wierzącego religijnie oczywiste, że naprawdę mądry będzie dobry również, czyli właśnie odróżniający dobro od zła, bo w tym jest szczęście najgłębsze, ostateczne. Ale i oczywiste dla wierzącego po laicku, w wartości etyczne po prostu, a dla obu istnieje argument dodatkowy, że historia nas z etyki rozlicza.
- Salomon był mądry i dobry, ale na miarę swojej epoki. Bóg pochwalił go za to, że nie poprosił „o zgubę swoich nieprzyjaciół”, jak to czyni się nieraz przeraźliwie w psalmach, tyle tylko, że potem gubi tych bez pardonu. Również członków swojej rodziny: swego przyrodniego brata Adoniasza kazał po prostu zabić, bo podejrzewał o chęć odebrania mu królewskiego tronu. Chyba zapominamy często, że życie ludzkie było dawniej na wagę piórkową. Nie wiem, czy nazywanie dzisiejszych czasów cywilizacją śmierci nie jest jakimś nieświadomym, a niemądrym chwalstwem wieków minionych.
Na 6 sierpnia.
Jego twarz jak słońce
Święto Przemienienia Pańskiego, opowieść na ten temat z Ewangelii Mateusza 17, 1-8 (są też odpowiednie u Marka 9, 2-8 i Łukasza 9,28-36, także 2 List Piotra 1,17-18). Jezus ukazał się trzem apostołom, by tak rzec, czołowym, Piotrowi, Jakubowi i Janowi, jakby nie był zwykłym człowiekiem. Jego twarz jaśniała jak słońce, a szaty były białe jak światło (u Marka – jak żaden folusznik na ziemi wybielić nie zdoła, u Łukasza po prostu lśniąco białe; u Łukasza jest natomiast informacja, jakoby zobaczyli Go takim we śnie). Z nieba odezwał się głos: „Oto jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem, Jego słuchajcie” . Niektórym z nas też ukazuje się Jezus albo Jego Matka. Objawienia Maryjne, w Lourdes, w Fatimie, są najbardziej głośne, znane, niektórych, jak tych w Medjugorie, autentyczność jest w Kościele dyskutowana. Są też w opowiadaniach różnych ludzi wielokrotne wizje Jezusa, świętej Faustyny na przykład. Ale nie tylko tak znane, też i takie jednorazowe, których oni nie rozgłaszają, ale podtrzymują ich one w wierze chrześcijańskiej. Bardzo skomplikowana to sprawa, jak w ogóle życie psychiczne, mnie samemu nic podobnego się nie zdarzyło, mam naturę jakoś mało mistyczną. To jednak oczywiście nie powód, bym takie cudze przeżycia kwestionował. Sam chciałbym mieć podobne. Amen.