Księga Wyjścia 16,1-5.9-15
Uciekinierzy na pustyni szemrzą, że w Egipcie było lepiej, bo było co jeść. Idealizacja przeszłości ludzka rzecz, objawia się różnie. Było też powiedzenie: za komuny było lepiej, a kościelne narzekanie na „dzisiejszy świat” to też zjawisko ambonalne normalne. Zapomina się o kolejkach po wszystko i pustych półkach, ale też o tym, jaki był świat kościelny średniowieczny, w którym pierwszy prymas Polski, Mikołaj Trąba, był nieślubnym dzieckiem księdza kanonika sandomierskiego. W ogóle panta rei, także w Kościele rzymskokatolickim polskim. Prymasi nie tylko nie bywają dziećmi nieślubnymi, zmienia się też na tym urzędzie co innego i to tym bardziej na korzyść niewątpliwą. Prymas Wyszyński gorszył się publiczniesukienkami mini, prymas Polak nie wypowiada się – mam nadzieję – z ambony nawet na temat tego, że dziewczyny nasze chodzą po ulicach po prostu w majtkach. Alleluja!
Wracając do dzisiejszego tekstu biblijnego. Poznanianka tłumaczy, że pustynny wikt w postaci manny i przepiórek, o którym też dzisiaj czytamy, mógł być darem natury, ale to Bóg zrządzał ich regularne pojawianie się. Co do mnie jednak, skłonny jestem, tak jak niektórzy uczeni teologowie, do zacierania granicy między „normalnością” i cudownością: Bóg tak urządził świat, żeby jak najsprawniej kręcił się sam i żeby rzadko potrzebował Jego szczególnej interwencji. Wędrujący do Ziemi Obiecanej Hebrajczycy mogli po prostu wpaść na pomysł zaspokajania głodu, choćby niezbyt regularnego, w tego rodzaju sposób, zresztąchyba nie oni pierwsi. Mam tylko problem, jak radzili sobie z pustynnym brakiem wody. Dzisiaj dzień świętej Anny, Jezusowej babci, i wszystkich pań jej imienia: życzenia najlepsze! Pomocy Bożej, ale i ludzkiej we wszystkich Waszych sprawach!