Wpis na poniedziałek 24 lipca 2017 r.
Księga Wyjścia 14,5-9a.10-18
Naciskany przez Boga dziesięcioma plagami faraon zdecydował się wypuścić Hebrajczyków, lecz gdy wyszli, zrobiło mu się takich robotników żal. Zbiera dużą armię i dogania uciekinierów. Ogarnia ich wielki strach. Wołają do Boga, czy raczej do Mojżesza, że wolą służyć Egipcjanom niż zginąć (z ich rąk) na pustyni. Ale Bóg obiecuje, że sobie z faraonem poradzi. Przejdą Żydzi przez morze (zwane teraz Czerwonym) suchą nogą, a Egipcjanie się potopią.
Można tę perykopę komentować rozmaicie. Biblistycznie: za Biblią Jerozolimską zauważać niejednolitość tekstu. Relacja o pladze dziesiątej podaje inny powód wyjścia z Egiptu niż poprzednio. Dziewięć pierwszych mówiło o ucieczce, ta o wypędzeniu. Polska wersja „Jerozolimki” przypuszcza, że mogły wydarzyć się dwa kolejne wyjścia dwóch różnych grup żydowskich. Mnie, jednak jeszcze raczej laikowi w tej nauce, hipoteza taka nie wydaje się najmocniejsza, faraon mógł mieć różne nastroje i różne decyzje. Ale opinię odnotowujęzauważając, jak ciekawa jest biblistyka, bo się rozwija: dotąd uczono nas, że wyjście, fakt tak religijnie ważny, był jeden, niepodzielny. Inny problem, nie nowy oczywiście, to cudowność innych opisywanych w tej księdze faktów. Albowiem można przyznawać, że niektóre z wydarzeń niezwykłych mogły wynikać z przyczyn naturalnych: szczęśliwe przejście przez morze mógł dać Żydom po prostu jego odpływ (Poznanianka).
Ja jednak mam ochotę na myśli zupełnie inne. Czytam równocześnie potężne dzieło Waldemara Piaseckiego o Janie Karskim „Jedno życie”, tom drugi o czasie okupacji. Gdy się czyta tę opowieść dzisiaj, gdy mamy (póki co jeszcze) wolność i osobiste bezpieczeństwo, tamten totalitaryzm wydaje się tym bardziej diabelski. Warunku konspiracji mogły zmuszać do takich decyzji, jak „profilaktyczne” zabijanie kolegów, którzy torturowani przez gestapo mogli zacząć sypać.
Ale też poszedłem w sobotę w Marszu Pamięci, zorganizowanym w Warszawie przez Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma. Szliśmy od Umschlagplatzu przy ul. Stawki do siedziby ŻIH-u w wieżowcu przy pl. Bankowym, aby wspomnieć o pierwszym transporcie do Treblinki w 1942 r. (75 rocznica), ale też o ogromnej pracy kilkudziesięciu osób, które w warszawskim getcie gromadziły i opracowywały materiały obrazujące życieŻydów pod okupacją niemiecką. Wśród różnych dokumentów zachował się wspaniały tekst niepewnego autorstwa (odczytany na koniec „Marszu Pamięci”), w którym są m.in. słowa: „Przed nami i za nami jest śmierć, można by powiedzieć, że obecne chwile oczekiwania dzieją się po wyroku, który już zapadł. Jeszcze przypadek może go odwrócić. W chwilach oczekiwania, które mają w sobie odwieczną nadzieję instynktu, chcemy utrwalić ślad po sobie.” Utrwalili.
Na koniec jednak coś radosnego: prezydent Adrian Duda wraca jakby do imienia apostolskiego Andrzej: dwie ustawy zawetował. We własnym interesie oczywiście: jak nawet teraz nie zostanie prezydentem, to będzie byłym nie tylko z różnymi apanażami, ale i ze sporym autorytetem. A my doczekaliśmy się cudu porównywalnego z tym 4 czerwca 1989 roku. Alleluja!