Księga Wyjścia 3,1-6.9-12
Wszystko to legendy, bajki dla naiwnych „fideistów”, jak mówiło się „za komuny” o tych światopoglądzie „nienaukowym”? Owszem, też nie reportaże historyczne, to swoista beletrystyka biblijna, ale od historii naukowej nie tak znów bardzo daleka. Byli tacy, co twierdzili, że Jezus nie istniał, są i tacy, co podobnie myślą o Mojżeszu, preferuję jednak sceptycyzm mniej radykalny. Czytamy dzisiaj, że Bóg ukazał mu się w płonącym krzewie i Biblia Poznańska przekonuje, że nie mógł to być kwiat rycynowy, z którego ulatniają sięeteryczne olejki, bo przecież takowe widział Mojżesz na pustyni nieraz i nie zadziwiłby go taki widok. Czyli byłby to cud, specjalna Boża interwencja. Nie wiem, co o tym sądzić. Myślę poza tym nad czymś innym.
Jest chyba niezwykle prawdopodobne, że wychowanek faraonówny w rozwoju hebrajskiej religijności odegrał rolę olbrzymią. Czyli wpływ na nią mądrości egipskiej? Oczywiście. Na przykład w procesie tworzenia się tak zwanego henoteizmu, światopoglądu niewykluczającego istnienia innych bogów, ale czczącego tylkojednego. Nie było po prostu tak, że od Abrahama zaczęła się pełna wiara w Boga jedynego i cześć. Niektórzy uczeni doszukują się śladu henoteizmu jeszcze w pierwszym przykazaniu Dekalogu: „Nie będziesz miał cudzych bogów przede mną”. Czysty monoteizm miałby ukształtować się ostatecznie dopiero w okresie Deutero-Izajasza (VI w. przed naszą erą). Pogląd brzmiący rewolucyjnie, w każdym razie w naszych polskich głowach, ale taka jest dzisiejsza biblistyka.