Ewangelia Marka 10,13-16
„Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie, nie przeszkadzajcie im, do takich bowiem należy królestwo Boże” – powiedział Jezus z oburzeniem. Trzeba sięgnąć w przeszłość, by zrozumieć rewolucyjność owych słów, w tamte czasy, kiedy królowała taka pedagogia kija, że hej!
Dzieci jakby nie były wtedy ludźmi, osobami. Należały do zwyczajnego dobytku rodziców, wraz ze swoimi matkami – oraz niewolnikami. Przesłanie Ewangelii, także Pawłowe (”Ojcowie, nie rozdrażniajcie waszych dzieci, aby nie traciły ducha”, List do Kolosan 3,21) jest z gruntu inne. Inna rzecz, że nie dotarło od razu do różnych wychowawców, raczej dopiero w czasach nowożytnych. W wychowawczych instytucjach trwał na ogół rygoryzm niemal starożytny, co też zresztą ułatwiało molestowanie nieletnich. Panował w ogóle paternalizm, relacje partnerskie między rodzicami a dziećmi z trudem wkraczały do rodzin. Ciągle bardzo troszczono się o tradycyjną hierarchię we wszystkich strukturach społecznych, co kształtowało także ówczesną pozycję wychowanków.
Może nastąpił dziś jakiś przechył w drugą stronę, może dzisiejsza walka z każdym klapsem bywa pewną przesadą (choć dziwię się politykom hurrakatolickim, którzy chwalą się niemal, że dostawali pasem), ale o powyższych słowach Jezusa pamiętajmy zawsze i wszędzie.
PS. W tytule wpisu „pedagogika”, bo chodzi mi tam raczej o teorię, w samym tekście „pedagogia”, bo myślę o działaniu: rozróżnienie rzadko stosowane.