Psalm 27,1
„Pan moim światłem i zbawieniem moim,
Kogo miałbym się lękać?
Pan obrońcą mego życia,
Przed kim miałbym czuć trwogę?”
Odnotowuję te słowa Biblii napisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej, choć do mnie raczej nie pasują. Z młodu nie przejmowałem się niczym, teraz niemal wszystkim. Za młodu byłem optymistą wręcz szaleńczym, teraz jestem raczej czarnowidzem. Oczywiście w świetle wiary, nadziei, a pewnie i miłości lęk mój jest absurdalny. Widać jednak za mało we mnie tamtych cnót: starczego pesymizmu odpędzać jakoś nie umiem, pewnie za mało chcę. Mea culpa.