Wpis na poniedziałek 30 stycznia
List do Hebrajczyków 11,37-38
„Kamieniowano ich, przerzynano piłą, kuszono, przebijano mieczem.” Mowa tu o bohaterach Starego Testamentu, ale mnie się skojarzyli z męczennikami czasów dużo późniejszych. Przeczytałem bowiem powieść pisarza czeskiego Marka Tomana pod długim tytułem „Straszna nowina o okrutnym mordzie Szymona Abelesa” (przekład: Andrzej Babuchowski, Wyd. WAM, Kraków 2016).
Przeżyłem tę lekturę jakoś bardzo mocno. Obraz tamtych czasów, choć przecież wiedziałem, jak potworne były, ostatnio choćby z dzieła biskupa Rysia, wprawił mnie niemal w depresję. Jest to mianowicie opowieść o fakcie historycznie bezspornym, jakim była w Pradze w roku 1694 tajemnicza śmierć żydowskiego chłopczyka Szymona Abelesa. Nie jedyny to taki przypadek w dziejach chrześcijaństwa, gdy antysemityzm rodził podejrzenia Żydów o rozmaite zbrodnie, także o dzieciobójstwo. Tu tezą sądową było „synobójstwo”: ojciec Szymona zamordował go rzekomo dowiedziawszy się, że jego dziecko chce się ochrzcić. W zastraszającej atmosferze nietrudno było o świadków i lekarzy, którzy znaleźli na ciele ofiary rzekome znaki mordu. Ojciec powiesił się w więziennej celi, a jego przyjaciel, podejrzewany o współudział w zbrodni, został skazany na śmierć przez łamanie kołem. Żydom wciąż było w zasadzie wolno obstawać przy swojej wierze (wracanie do niej po konwersji groziło jednak śmiercią), ale było to coraz trudniejsze, między innymi w Pradze, gdzie gmina żydowska, największa w Europie, kłuła w oczy fanatyków prozelityzmu. Oczywiście skłaniało doń przekonanie, że zbawić się można tylko w wierze jedynie prawdziwej. Czytając takie opowieści o przeszłości myślę między innymi, jak niemądre jest dzisiejsze obśmiewanie „poprawności politycznej” – co byłoby dzisiaj, gdyby nie było jej, owszem, nieraz bardzo przesadnego uczulenia. No i podziwiam jezuicki WAM, który zdecydował się na polską publikację, w której Towarzystwo Jezusowe wypada przeraźliwie.