Ożywianie umarłych. Ekumenia w miesięczniku „W drodze”. Biskup niestety nie biskup. Biblia czytana przez Jandę!

1 Księga Królewska 17,17–24,
Psalm 30,2.4-6.11-12a.13b,
List do Galatów 11,1-19,
Ewangelia Łukasza 7,11-17.
Temat biblijny tej niedzieli to wskrzeszanie, czyli ożywianie tych, co przekroczyli granicę śmierci. Mówią o tym teksty ze Starego Testamentu i Nowego, ale jest też przerywnik innotematyczny z Pawłowego listu.
Eliasz wspomaga wdowę, u której zamieszkał. Zachorował i umarł jej synek, o co ma jakby pretensję do proroka: „Czego ty, mężu Boży, chcesz ode mnie? Czy po to przyszedłeś do mnie, żeby mi przypomnieć moją winę i przyprawić o śmierć mego syna.” Jej winę, bo przecież nieszczęście było dla starożytnych Żydów karą za jakiś grzech. Eliasz wskrzesza: odbywa się to w ten sposób, że na własnym łóżku kładzie się na dziecku, nawet trzy razy, i modli się natarczywie: „O Panie, Boże mój! Czy nawet na wdowę, u której zamieszkałem, sprowadzasz nieszczęście, dopuszczając śmierć jej syna?” Opatrzność Boża nie powinna bowiem unieszczęśliwiać przynajmniej tych, co i tak już bardzo cierpią. W Psalmie mamy zdania, które mogą być rozumiane jako dotyczące wskrzeszenia, kiedy tekst tłumaczy Biblia Tysiąclecia: „Panie, Boże mój, z krainy umarłych wywołałeś moją duszę i ocaliłeś mi życie spośród schodzących do grobu”. Biblia Poznańska przekłada trochę inaczej: „Jahwe, wywiodłeś mnie z Szeolu, przywróciłeś i nie dopuściłeś, bym zstąpił do grobu”. W przypisie rozumie się to tam jako stwierdzenie, że bohater liryczny tekstu był tylko blisko śmierci. W Ewangelii Łukasza wskrzeszony jest też synem wdowy. Jezus dokonuje cudu samym tylko dotknięciem mar, na których niesiono chłopca do grobu.

Cuda. Zjawiska, których interpretacja zależy od stanowiska w sporze między światopoglądem religijnym i ateistycznym. Ateista powie, że to niemożliwe, agnostyk będzie wątpił, a teista będzie twierdził, że Bóg może wszystko. Do tych trzecich zaliczam oczywiście poważnych biblistów czy w ogóle teologów dzisiejszych. Podobnie jak Walter Kasper (ten kardynał uważany przez licznych polskich katolików za niemal heretyka) sądzą, że niektóre cuda trzeba uznać za legendarne, ale nie wszystkie: są w ewangeliach opowieści o cudach Jezusa uzasadnione historycznie. Kasper nie zalicza chyba raczej do nich – jeśli go dobrze zrozumiałem – wskrzeszeń: córki Jaira, właśnie młodzieńca z Nain oraz Łazarza. Ale oczywiście nie jest nieomylny, zresztą znam jego na ten temat poglądy tylko z dzieła wydanego w Niemczech w roku 1981 (w Polsce 2 lata później), czyli 35 lat temu: mógł myśleć dziś co innego, a różne sprawy zwykł raczej wyważać. Choć to on właśnie namówił Franciszka – śmiało, ale słusznie – na adhortację posynodalną robiącą małą furteczkę dla rozwodników.

W dzisiejszym tekście apostoł Paweł jest taki jak zawsze. Twardo broni swojej Ewangelii: nie jest ona wymysłem ludzkim, nie otrzymał jej od jakiegoś człowieka, lecz od Jezusa Chrystusa. Zwalczał ją niezwykle gorliwie, w żarliwości dla judaizmu przewyższał wielu swoich rówieśników, był w tym zapaleńcem największym – aż zmienił się najradykalniej. Bóg powołał go w drodze do Damaszku, aby głosił ewangelię o Jego Synu poganom. Zaczął to robić natychmiast, nie pojechał po instrukcję do Jerozolimy. Udał się tam dopiero po trzech latach, aby poznać Piotra jako Kefasa (opokę), czyli przywódcę Kościoła, a nawet i wtedy zatrzymał się u niego tylko 15 dni. Sam wszystko wiedział wystarczająco dobrze, miał własne zdanie nie wahając się. Gdy – opowiada potem w tym samym liście – Piotr zachowywał się nie dość odważnie, skrytykował go „wobec wszystkich”. Zapaleńcem był zawsze, osobowością olbrzymią. Niektórzy niemal zrównują jego rolę z Jezusową, przesadzają naturalnie, ale historia Kościoła już wtedy paradoksem stała. Tworzyli ją w wielkiej mierze ludzie bez żadnego apostolskiego stażu. Paweł napisał bowiem w dzisiejszym urywku też, że widział wtedy w Jerozolimie spośród innych apostołów tylko Jakuba, brata Pańskiego: otóż liczni bibliści uważają, że nie chodzi tu Pawłowi o żadnego z dwóch Jakubów należących do Dwunastu (apostołami nazywano także niektórych innych uczniów). Na pewno nie o syna Zebedeusza, ale i chyba też nie o syna Alfeusza, faktycznie Jezusowego kuzyna, tylko o jednego z Jezusowych braci, którzy nie wierzyli w Jego misję, aż powstał z martwych. Jakub ten też stał się apostołem, nawet jednym z czterech filarów Kościoła (Ga 2,9)!

Przegląd kościelnej prasy. Odnotowałem poprzednio z majowego „W drodze” rozmowę o prawosławiu z jezuitą Markiem Blazą, ale są w tym numerze jeszcze dwa teksty na temat ekumeniczny, teraz księży dominikanów. Wojciech Surówka napisał o pojednaniu z prawosławiem. Że przeszkody doktrynalne zostały już właściwie usunięte w sprawie Filioque w dokumencie z 1999 r., ale „istnieje jeszcze przestrzeń autorytetu i władzy”. Dla Cerkwi nie jest problemem uznanie, że Piotr był pierwszym wśród apostołów (i że biskup Rzymu jest jego następcą), czyli prymat. Ale to „primatus”, a jest jeszcze „papatus”, to znaczy historyczna (zmienna) forma sprawowania najwyższego urzędu. Czy papież ma władzę jurysdykcyjną nad innymi biskupami? Jak wtedy tłumaczył ks. Blaza, prawosławni bardzo się boją, że pojednanie spowoduje szarogęsienie się władzy rzymskokatolickiej. Niemniej dogadujemy się stopniowo. Surówka wymienia trzy dokumenty: tamten podpisany przez patriarchę Moskwy Cyryla i ówczesnego przewodniczącego Episkopatu Polski Józefa Michalika, ten Cyryla i Franciszka z Hawany, wreszcie dzieło wspólne z marca br. świeckich intelektualistów obu Kościołów na temat zbrodniczej sowieckiej likwidacji w 1945 r. Ukraińskiego Kościoła Grecko-Katolickiego. Autor dominikański komentuje, że w tekście hawańskim widać ogólną troskę o rodzinę, ale pozostały w tej dziedzinie różnice w stosunku do rozwodników i antykoncepcji. No i informuje na koniec, że tamten tekst spotkał się z ostrą krytyką części rosyjskiej hierarchii prawosławnej. Biskup Longin oskarżył Franciszka o herezję, a Cyryla o zdradę. Chociaż papież poszedł tam na spore ustępstwa, co mu wytykali z kolei katolicy, szczególnie unici ukraińscy. Tak to jest na ogół z dogadywaniem się: znajdą się jego przeciwnicy po obu stronach. Poza tym widać na tym przykładzie skrajny konserwatyzm trujący ciągle Cerkiew moskiewską.
Dominikanin Maciej Biskup napisał natomiast o chrześcijańskim Oriencie. Katolicy (i w ogóle chrześcijanie Zachodu) orientują się w tamtej mnogości kościelnej bardzo słabo. Na przykład na ogół nie wiedzą pewnie, że przeszkoda do pojednania ich wspólnot z resztą chrześcijaństwa w postaci tak zwanego monofizytyzmu w zasadzie minęła. Okazało się wreszcie, że ich doktryna na temat natur Chrystusa, boskiej i ludzkiej, nie różni się od zachodniej ortodoksji. Tamte ludy wschodnie nie znały przecież najlepiej greki, języka teologicznych debat. A swoją drogą Biskup napisał też celnie o innym czynniku dzielącym: „apologetyka zwyciężała nad miłością”. Bywa tak niestety nieraz. Co zaś jeszcze do autora ekumenicznego tekstu, to nie jest on niestety biskupem. W nowym „Tygodniku Powszechnym” taka jego myśl szczerozłota: „To w wierze mamy pokładać ufność, a nie w prawach, ustawach, sojuszu tronu z ołtarzem”.

Wracam do tekstu o chrześcijanach orientalnych. Są zewnętrznie bardzo różni od europejskich. Bardzo podobni do muzułmanów. „Wspólnota koptyjska praktykuje też niektóre obrzędy żydowskie: obrzezanie chłopców, święcenie szabatu i koszerność pokarmów. Nowo ochrzczonego tatuuje się znakiem krzyża.” Skądinąd wiem, że Ormianie obowiązkowo witają wizytującego biskupa publicznym zabiciem barana. Ks. Tadeusz Isakowicz miał z tym duży problem w Gliwicach. Zaprotestowaliby ekolodzy i nie tylko, cóż, że muzułmanie uśmiercają w ten sposób byka… Tempora mutantur et nos mutamur in illis – ale z wielkim trudem…
A teraz dobra nowina na temat Ewangelii. Będzie można usłyszeć ją (Stary i Nowy Testament) czytaną przez znakomitych aktorów polskich: Kożuchowską, Jandę, Malajkata, Woronowicza, Reczka, Trelę, Polony, Żaka i wielu innych: w sumie przez około trzynastu aktorów. Także przez Romana Kłosowskiego, który już prawie nie widzi, ale nauczył się swojej kwestii na pamięć. Reżyseruje Krzysztof Czeczot. Słuchowisko będzie dostępne bezpłatnie na stronie internetowej bibliaaudio.pl.
Bardzo fajna to popularyzacja Księgi, ale podkreślam ciągle, że tekst jej nie jest bynajmniej w każdym zdaniu zrozumiały. Nie tylko ekolog zdziwi się niemile, czemu Jezus przeklął drzewo figowe, bo nie mógł się pożywić jego owocami. Przecież, pomijając niewątpliwą bezgrzeszność roślin, sam Marek podaje, że w ogóle „nie był to czas na figi”. Nawet to dla biblistów egzegetyczna zagadka.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s