Księga Mądrości 3, 1-5
„Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu dostąpili kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie.” (Biblia Tysiąclecia).
Oto świadectwo rodzenia się w Narodzie Wybranym wiary w ludzką nieśmiertelność. Nie było tej wiary przez długie wieki, po śmierci miało być tylko życie znikome, tylko jego cień w Szeolu (Rdz 37,35 itp.). W „Encyklopedii Katolickiej” wyczytałem, że „tradycyjny pogląd na temat losu życia każdego człowieka wyraził Syrach, według którego żaden człowiek nie jest nieśmiertelny (Syr 17,30); nieśmiertelność człowieka ograniczała się do utrwalenia pamięci jego imienia wśród potomków (Syr 41,13); śmierć była naturalnym kresem życia każdej jednostki, stąd obawiano się jedynie śmierci przedwczesnej (Ps 16,10-11 itp.)”. Można dodać, że według tamtych wierzeń człowiek znajdował kontynuację swojego istnienia w ciągłości rodu, w potomstwie, dlatego było ono dla niego tak ważne.
Ale starożytni Żydzi dojrzewają stopniowo do wiary w rzeczywiste istnienie pośmiertne. Nie tylko poprzez wiarę we wskrzeszanie umarłych, którego dokonywali prorocy Eliasz i Elizeusz, także już w nadziei na zmartwychwstanie. Tekst Księgi Izajasza 26,19 jest już tej nadziei wyraźnym przejawem: „Ożyją Twoi umarli, zmartwychwstaną ich trupy…”. No i właśnie pod koniec Starego Testamentu powstaje cytowana dzisiaj Księga Mądrości, nieśmiertelność po swojemu głosząca. Po swojemu, bo widzimy tutaj nawet rzadką w ST wiarę w czyściec: „nieznaczne skarcenie”, nieznaczne, bo mowa o męczennikach, którzy są prawie czyści – ale pojęcia zmartwychwstania brak. Jest już bowiem w pełni epoka hellenistyczna, czyli panuje platońska antropologia filozoficzna, dualizm duszy i ciała głosząca. Inaczej niż niemal cała Biblia, według której człowiek jest jednością psychofizyczną, dusza tchnieniem ożywiającym ciało, które jest równie ważne, w filozofii arystotelesowsko-tomistycznej dusza jest tylko jego „formą”. W myśleniu platońskim może istnieć oddzielnie, trochę tak, jak kawałek rozpalonego żelaza umieszczany w żelazku prastarego typu, też duszą zwany, który można przecież wyjąć. No i śmierć jest właśnie owej duszy wyjęciem, egzystuje osobno z powodzeniem aż do Sądu Ostatecznego i wskrzeszenia umarłych, czyli zmartwychwstania. To koncepcja doktrynalna rzymskokatolicka, potoczna była jeszcze bliższa tej z Księgi Mądrości. Owszem, nikt zmartwychwstania w dawnych katechizmach nie skreślał, ale w „sześciu głównych prawdach wiary” ostatnia brzmi: „Dusza ludzka nie umiera”. O zmartwychwstaniu ciała ani słowa. By nowości było jeszcze więcej, też jeszcze myśl teologiczna teologiczna dzisiejsza, że na tamtym świecie nie ma nie tylko przestrzeni, także czasu, zatem problem, co z duszą po śmierci, znika, bo żadnego czekania na nowe ciało nie będzie. A czyściec? Bóg oczyści nas po swojemu, czyli poniekąd w mgnieniu oka!
Upał doskwiera okropnie, ale czasem rodzi optymizm. Patrząc ciągle na dziewczyny w strojach niewielkich, bo dostosowanych do temperatury, przypomniałem sobie zgorszenie skądinąd walczącego wspaniale z „komuną” Prymasa nadeszłą modą mini: jak czułby się w lecie obecnie… Dlatego powtarzam coś, co napisałem w piątek: nie traćmy nadziei. Dzisiaj umiarkowany kardynał Nycz zachowuje się superostrożnie, bo jest pośród biskupów polskich w przestraszonej mniejszości. Nie aprobuje wyraźnie księżej obrony Komorowskiego, ale i tych śmiałków nie potępia, niemniej wydaje mi się, że czas działa na jego korzyść. Kościół (także rzymskokatolicki) jest opoką, ale rzeką zarazem: zmienia się. Na jesiennym Synodzie Biskupów zanosi się na przykład na jakąś zmianę w rzymskokatolickim traktowaniu „rozwodników”, bo Franciszek jest w swoim współczuciu nieugięty. Będzie to jakaś miłosierna zmiana, jaka, to się pokaże. Jeszcze więcej stwierdzeń nieważności czy może jakoś mniej prawniczo, bo to brzmi wykrętnie: zobaczymy. Najważniejsze, że panta rei ! Myśl religijna rozwija się, co na przykładzie problemu nieśmiertelności widać jak na dłoni.