Duch trzeźwego myślenia. Pigułka „dzień po”. Dzień Islamu

2 List do Tymoteusza 1,7
„Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia.” Biblia Tysiąclecia.
Zamiast tego myślenia moi bibliści woleli „umiarkowanie”, ale mi tu opcja Tysiąclatki jakoś bardziej pasuje. Biblia Jedenastu Kościołów ma wręcz „rozsądek”, a jest to dar Boży osobliwie potrzebny, gdy wokół tyle różnych fanatyzmów, zgoła nie tylko islamskich. Tak mało tego, co zwie się Bożą bojaźnią, tak wiele różnych lęków.
Na wokandzie pigułka. Sięgam po „Tygodnik Powszechny”, gdzie jak zwykle stanowisko umiarkowane (może jednak bibliści moi słusznie „umiarkowanie” wybrali). Między innymi kierownik działu religijnego i redakcyjny komentator teologiczny Artur Sporniak zawsze tam mądrze wyważa. Cytuje ginekolożkę z Krosna Agatę Nowak. Lekarka obawia się, że ta pigułka zastąpi dziewczynom normalne środki antykoncepcyjne. Co może mieć złe skutki medyczne, ale również pedagogiczne, na co zwraca z kolei uwagę filozof siostra Barbara Chyrowicz: „Przez tak łatwy dostęp do tabletki « dzień po » daje się sygnał: « przypadkowe współżycie to nie problem » . To jednak totalne banalizowanie seksu.” Sporniak pokazuje błędy po obu stronach: „Liberalna strona zrównuje tabletki « dzień po » z antykoncepcją ignorując jej [ewentualne – JT] « antyzagnieżdżeniowe » działanie. Dla ruchu pro-life z kolei stosowanie tych tabletek to po prostu aborcja”. Episkopalny zespół ekspertów mówi o grzechu ciężkim, choć nie o ekskomunice, bo nie wiadomo, czy do niezagnieżdżenia, czyli aborcji doszło. Stanowisko moralne przesuwające początek życia ludzkiego na moment zagnieżdżenia jest odrzucane bez dyskusji, choć wiadomo, że zapłodniona komórka może się jeszcze podzielić, czyli odrębny genom to jeszcze nie odrębne życie jednostkowe. „Możliwy jest także proces połączenia dwóch zapłodnionych komórek jajowych, w wyniku czego powstaje genetyczna hybryda” – dowiaduję się też z tekstu Sporniaka. A kończy się on (tekst) taką smutną myślą profesor Chyrowicz: „Myślę, że poślizgnęliśmy się na demagogii, która jest obecna i z jednej, i z drugiej strony. Zamiast organizować nagonki na siebie, powinniśmy rzeczowo rozmawiać”. Oj tak, święte słowa Jejmości, niestety tacy już kłótliwi jesteśmy w prawie każdej sprawie.
Ale w pewnej cholernie ważnej widać moralny postęp. Wczoraj skończył się w całym świecie Tydzień (raczej Oktawa) Modlitw o Jedność Chrześcijan, czyli już modlimy się pospołu, co kiedyś w moim Kościele zabronione. Również w Polsce głównie rzymskokatolickiej taka modlitwa od dawna się odbywa: wymiana kaznodziejów, religijne komplementy, wspólne błagania, by Bóg wspomagał ludzkie wysiłki na rzecz przywracania jedności. „Interhomilia”, czyli wspólnota ambony już ma zatem miejsce, choć kardynał Ratzinger kręcił na nią nosem (arcybiskup Nossol – kalambur niezamierzony – przekonał go jednak, że jeżeli pozwala na nią nawet konserwatywny prymas Wyszyński…), ale interkomunia, wspólnota ołtarza to jeszcze przyszłość. Prawosławnym absolutnie nie odpowiada, zresztą teraz mają z protestantami stosunki niedobre (bo tam kobiety wręcz biskupami, bo tam otwarcie na homozwiązki), ale i mój Kościół ostrożny, czasem dopuszcza innych chrześcijan u siebie, ale w drugą stronę ciężko, w każdym razie wobec ewangelików, bo prawosławni sami odmawiają. Co do mnie, gdy jest taka okazja, komunikuję się z wszystkimi chrześcijanami w ten sposób najgłębszy duchowo. W sobotę byłem w mojej stolicy na nabożeństwie ekumenicznym w katedrze polskokatolickiej, czyli Kościoła doktrynalnie bliskiego (starokatolickiego), choć w przeszłości ponuro uległego PRL. Do komunii przystąpiłem, nawet wraz z jedną zakonnicą.
A dzisiaj u nas po raz piętnasty Dzień Islamu. Coraz ważniejszy, choć akurat u nas, póki co, raczej spokojnie. Żeby było jeszcze sympatyczniej, przypominam staropolskie przysłowie na temat kotła, który przyganiał garnkowi, a sam smolił. Dzisiaj chrześcijanie nie smolą już żadnymi stosami, ale dawniej nie gardzili żadną przemocą. To, że Chrystus nie zabijał, ale dał się zabić, słabiutko nas inspirowało. Nie patrzmy na islam z moralnego wysoka. Dla utwierdzania się w przekonaniu, że zwyczajny muzułmanin żadnego noża w zębach nie trzyma, polecam po raz któryś „Więź” zimową. Tezę, że „Państwo Islamu” tworzą  „muzułmanie trockiści”, rozpisano w tym kwartalniku obszernie na głosy wielorakie.
Na koniec wiadomość, że to pisanie zawieszam na trochę: innego za dużo.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s