Psalm 80,18
„Niech Twoja ręka spocznie na stojącym po Twojej prawicy” (Przekład Ekumeniczny 11 Kościołów). Nie mogę powstrzymać się przed kalamburem politycznym, przed taką modlitwą: Niech Twoja ręka potrząśnie mocno polskimi prawicowcami, niech przestaną wreszcie zgrywać świętoszków, podlizywać się kościelnej władzy… A że są wśród nich ”judeosceptycy”, więc będzie pewnie pasowała taka moja informacja książkowa.
„Nowy Testament a judaizm” to nowa książka na temat Biblii ks. Michała Czajkowskiego. Wydał ją TUM – Wydawnictwo Wrocławskiej Księgarni Archidiecezjalnej, z przedmową emerytowanego metropolity wrocławskiego Mariana Gołębiewskiego, przewodniczącego Sekcji Biblijnej Komisji Nauki Wiary Episkopatu Polski. Rzecz niewielka, niecałe sto stron: autor bardzo zwięźle traktuje problem, czy w chrześcijańskiej części Biblii mamy teksty antysemickie. I odpowiada, że na pewno nie.
Jak zatem zinterpretować krytyczne wypowiedzi na temat Żydów zawarte we wszystkich czterech ewangeliach, szczególnie w dziełach Mateusza i Jana? Teza Czajkowskiego, zgodna z obecnym nauczaniem watykańskim, jest taka, że na ostateczny kształt Nowego Testamentu wpłynął konflikt Kościoła pierwotnego z Synagogą, znacznie większy niż za życia Jezusa. Czyli że redaktorzy tych ksiąg ”wyostrzali” relacje o wydarzeniach, a nawet i same wypowiedzi Jezusa o Żydach. Ale na teksty te wpłynęła także troska dyplomatyczna ówczesnych chrześcijan. Powszechna opinia dzisiejszych biblistów jest taka, że ewangeliści świadomie próbują zdjąć winę za śmierć Jezusa z Rzymian, obciążając odpowiedzialnością za nią religijnych przywódców Izraela. Pokazywanie przez chrześcijan, że Mistrz został skazany przez wysokiego urzędnika rzymskiego oskarżony o bunt przeciwko Rzymowi, mogło być dla chrześcijan niebezpieczne, a także utrudniać im głoszenie Ewangelii. Dbali więc o swoją lojalność.
Niemniej żadnego krytycznego sądu o Żydach w tekstach nowotestamentalnych nie interpretuje Czajkowski nie tylko jako przejawu antysemityzm, ale nawet jako antyjudaizmu. Gdy zatem na przykład ewangelia Jana wielokrotnie przedstawia Żydów jako przeciwników Jezusa, ma na myśli nie cały lud Izraela, do którego przecież autor tekstu należy, ale jego przywódców. I to nie wszystkich: przecież Nikodem czy Józef z Arymatei według tej ewangelii Jezusowi sprzyjali.
Mój komentarz laika: podziwiam śmiałość biblistów, również przecież chrześcijańskich. Nie boją się podważyć wiary swoich współwyznawców, sugerując przecież, że autorzy (redaktorzy) ksiąg świętych byli w swoim pisaniu jednak co nieco tendencyjni. Wiem i pisałem sto razy, że reportażowa dokładność relacji była ówczesnym pisarzom absolutnie obca – ale taka ”koloryzacja” to jednak coś, czego się zwyczajny chrześcijanin po Piśmie Świętym nie spodziewa. Co jednak do owego wybielania Rzymian kosztem Żydów, mam swoją małą, ale niepokonalną wątpliwość. Dobrze, iż Michał Czajkowski stwierdza w imieniu biblistów: ”Mimo to nie mamy wątpliwości, iż wina niektórych przywódców ludu [żydowskiego] jest raczej bezsporna”. I na szczęście też taka informacja: ”Żydowski teolog Pinchas Lapide twierdził, że fałszywe jest nie tylko uogólniające oskarżenie, że Żydzi spowodowali śmierć Jezusa, ale także twierdzenie, że żaden Żyd nie miał nic innego z Jego śmiercią”. Otóż to! Nie przesadzajmy. Obraz rozdartego wewnętrznie Piłata w ewangelii Jana jest mi laikowi dziwnie bliski prawdy. Mam zresztą pytanie: czemu Żydzi na ogół tak bronią tych niektórych swoich przodków? Grecy zmusili do samobójstwa świętego Sokratesa i nie przychodzi im dziś do głowy relatywizowanie winy ówczesnych Ateńczyków. Oczywiście zarzut bogobójstwa nie był niegdyś w Europie tym samym, co pretensja o uśmiercenie ojca europejskiej filozofii, ale w dzisiejszej zlaicyzowanej kulturze to bardzo podobne sprawy: niedoli dwóch największych herosów Europy. W końcu która władza hołubi proroków?