Księga Izajasza 35,1-10
Adwent to także czas podziwiania pisarstwa Izajasza. Mówiąc ściślej, dzieła pisarzy trzech, jak podzielili tę księgę uczeni w Piśmie dzisiejsi. Powtarzam moją myśl dawną: trzej najwięksi pisarze europejscy to – jak mnie kiedyś uczono – Homer, Dante i Szekspir, ale można by dodać czwartego, owego biblijnego. Stylista on kapitalny: zamyślam się, wyobrażając go sobie z piórem czy raczej rylcem w dłoni, przeżywającego wizję wiecznej szczęśliwości. „Niech się rozweseli pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie! Niech wyda kwiaty jak lilie polne, niech się rozraduje także skacząc i wykrzykując z uciechy. (…) Bo trysną zdroje wód na pustyni i strumienie na stepie; spieczona ziemia zmieni się w staw, spragniony kraj w krynice wód, badyle w kryjówkach, gdzie legały szakale, na trzcinę z sitowiem. Przytoczyłem tylko obrazy przyrody kraju ogólnie bardzo suchego, gdzie deszcz dobrodziejstwem wielkim.
Teraz trochę lektury biblistycznej. W Krakowie mamy miesięcznik bardzo ciekawie poświęcony Pismu: nazywa się „Biblia Krok po Kroku”. Świeccy katolicy z Wydawnictwa „List” redagują nie tylko ten bardzo sensowny miesięcznik, także od pewnego czasu tamten bardziej specjalistyczny, ilustrowany równie przepięknie. Numer listopadowy (już w ogóle 43.) poświęcili Samsonowi, ogólniej Księdze Sędziów 1,1-17,6. Samson, postać szczególnie barwna, niezwykłe są przygody tego osiłka, który spokojnie „rozdarł lwa, jakby to było zwykłe koźlę”, ale stracił swoją siłę obezwładniony podstępnie przez żonę Filistynkę; po czym jednak odzyskał moc wraz z odrostem czupryny, zabijając siebie, jak też Filistynów wielu.
W numerze tekst o owych Filistynach oraz o owych sędziach. Że to nie byli funkcjonariusze prawa podobni do tych dzisiejszych, raczej przywódcy, których można by nazwać z arabska lokalnymi szejkami. Lokalnymi – pisze bowiem Maciej Münnich z KUL-u – ”w okresie sędziów nie można jeszcze mówić o narodzie izraelskim. Mamy dopiero zlepek różnych plemion o nieustalonej liczbie, jak na to wskazuje Pieśń Debory (por. Sdz 5), wymieniająca tylko dziesięć plemion. Miały one z pewnością różne pochodzenie. Historycy wskazują na wiele możliwości: zubożała ludność dawnych miast kananejskich, która po ich upadku zaczęła nowe życie w górach [bo Palestyna to nie Mazowsze albo i najwyżej Sandomierszczyzna, jak mi się widziało dzieckiem będąc – to już raczej Podhale], uciekinierzy spod filistyńskiego jarzma; potomkowie dawnych Habiru, wzmiankowanych w źródłach z okresu późnego brązu jako włóczędzy i rabusie; wreszcie nowo przybyli osadnicy zza Jordanu, zapewne o półkoczowniczych korzeniach, wśród których była także stosunkowo nieliczna grupa uciekinierów z Egiptu. Ona właśnie zdominuje patrzenie na początki Izraela i nada mu wyjątkowe cechy”. Obraz bardzo różny od tego w biblijnym tekście: tak to jest we współczesnej nauce historycznej, tworzonej także przez ludzi wierzących religijnie. Dla nich Pismo Święte jest prawdziwe jako wieloodsłonowy obraz dialogu człowieka z Bogiem, będący jednak raczej swoistą beletrystyką służącą teologii niż dzisiejszym reportażem historycznym. Acz w biblistycznym miesięczniku krakowskim wyczytać też można, że są naukowe poszlaki, iż takowy Samson naprawdę istniał.
Tyle o Księdze Sędziów. Przed nią jest Księga Jozuego, a w niej problemy moralne. Bardzo dzielnie stawia je dominikanin Dominik Jarczewski w dominikańskim miesięczniku „W drodze” (nr 12/484) księdzu profesorowi Waldemarowi Chrostowskiemu. Oto ciekawy fragment ich rozmowy.
”W jakim celu zatem autor Księgi Jozuego skoncentrował się na opisie podboju militarnego?
Chciał podkreślić, że wejście do Ziemi Obiecanej było skuteczne i w ten sposób spełniły się obietnice dane niegdyś patriarchom, a później Mojżeszowi, oraz że dar ziemi jest jednym z niezbywalnych fundamentów Przymierza, które Bóg zawarł z Izraelem jako ludem swojego wybrania.
Ceną tego daru ziemi jest zagłada jej dotychczasowych mieszkańców. Prawo klątwy nakazywało wymordować wszystkich mężczyzn, ale też kobiety i dzieci, a dobytek zniszczyć. Nie szokuje to księdza?
Pod tym względem przekaz Księgi Jozuego daleko odbiega od wrażliwości chrześcijańskiej. Nasze zakłopotanie czy wręcz oburzenie, dowodzi, że w chrześcijaństwie dokonało się znaczące przesunięcie kategorii moralnych i etycznych. Co więcej, chrześcijaństwo wniosło zasadniczo nową jakość do religii Starego Testamentu, a także do spojrzenia, które wciąż jest obecne w wielu nurtach judaizmu pobiblijnego. Jeśli chodzi o spojrzenie starotestamentalne, jedna sprawa jest niezwykle istotna: Biblia eksponuje przewrotność i wiarołomstwo, a także złość i perwersję moralną i religijną pierwotnych mieszkańców Kanaanu. Są oni przedstawiani jako śmiertelne zagrożenie dla religijnej i moralnej tożsamości Izraela. Autor biblijny chce powiedzieć, że z radykalnym złem nie ma pertraktacji. Nie ma drogi pośredniej. Na radykalne zło trzeba odpowiedzieć radykalnie.
To znaczy, że w imię mojej świętości mam prawo kogoś zabić? Innymi słowy: czy Biblia usprawiedliwia przemoc?
Odpowiedź zależy od tego, czy patrzymy w kategoriach moralności chrześcijańskiej, opartej na Ewangelii i nią karmionej, czy raczej moralności starotestamentalnej, która też nie poszła całkowicie w zapomnienie, lecz ma swoich zwolenników. Przecież i dzisiaj w wielu rejonach świata obowiązuje moralność, która z chrześcijaństwem nie ma nic wspólnego. Nadal mają miejsce niszczycielskie konflikty i wojny. Pod hasłem walki z terroryzmem usprawiedliwia się krwawe rozprawy z ludźmi. Przemoc, o której mowa w Księdze Jozuego, wcale nie należy do przeszłości. Jeśli chodzi o skalę ludobójstwa i popełnionych zbrodni, to wiek XX z ludobójstwem komunistycznym i narodowosocjalistycznym znacznie przerósł wszystko, co było wcześniej. Gorszymy się skalą eksterminacji popełnionej ponad trzy tysiące lat temu, natomiast przechodzimy do porządku dziennego nad tym, co się działo nie tak dawno.”
Wszystko to pewnie prawda, tamtejszy tekst biblijny opowiada jednak nie tylko o eksterminacjach dokonywanych przez Lud Wybrany bez żadnej świadomości zbrodni. Wojownicy są do nich zobowiązani przez samego Boga! On im wręcz nakazuje mordować kobiety i dzieci. Nie można tego nie zauważać, a odpowiedź może być tylko jedna: jest to zapis ówczesnej mentalności religijnej, takiego wyobrażenia Boga. Stamtąd droga do Jezusowej śmierci na krzyżu zaprawdę długa!
Żeby zakończyć mniej dramatycznie, wracam do „Biblii Krok po Kroku” i z rozmowy z dr. Andrzejem Mrozkiem wybieram informację, że Dawid obiecał swojej przyszłej żonie złożyć w ofierze pewną liczbę filistyńskich napletków (1 Księga Samuela 18,25-27). Takie były czasy, miejsca, obyczaje…
PS. Obejrzałem kolejny odcinek telewizyjnej „Marii z Nazaretu”. Matka Jezusa wygląda tak samo, jak trzydzieści lat wcześniej, ale grunt, że nie traci uroku, natomiast rola Jezusa przedziwnie fatalna. Aktor gra jakoś bardzo beznamiętnie, ot, takiego spokojnego, miłego blondynka. Co jeszcze dziwniejsze, wkłada się Jezusowi w usta słowa, że miłość do Niego jest ważniejsza niż ta do matki, w sytuacji, w której oznaczają one przedziwną impertynencję wobec niej. Jezus potem jakby ją przeprasza z zażenowaniem, ale jeśli to ma być „uczłowieczenie” Chrystusa, to ja jestem teologiczny beton.