Księga Powtórzonego Prawa 10,18-19
„On wymierza sprawiedliwość sierotom i wdowom, miłuje cudzoziemca, udzielając mu chleba i odzienia. Wy także miłujcie cudzoziemca, boście sami byli cudzoziemcami w ziemi egipskiej”.
Są takie słowa w Biblii, która przecież zawiera też zgoła inne: nakazy mordowania kananejskich tubylców z kobietami, dziećmi i starcami (by o wołach, owcach, i wołach nie wspomnieć – Księga Jozuego 6, 21), wkładane wręcz w usta Boga. Nie da się tego zrozumieć, póki się nie odrzuci wyobrażenia Pisma Świętego jako księgi jednolitej. Bo przecież jest to raczej cała biblioteka, pisana przez wiele wieków, w rozmaitych miejscach i czasach, przez wielu autorów i redaktorów z różnych środowisk, którzy tworzyli teksty w różnych kontekstach i sytuacjach. Inna była sytuacja psychiczna zdobywcy, inna gospodarza zdobytego terenu. Nie usiłuję bronić krwiożerczego zdobywcy, wskazuję tylko na inną psychikę wojownika na nowej ziemi niż człowieka na niej mocno osiadłego. Tego drugiego łatwiej obciążyć obowiązkiem życzliwości wobec obcego: szczególnie gdy chodzi o gościnność stanowiącą tradycję wielu ludów pierwotnych.Tyle próby egzegezy, teraz myśl homiletyczna. Chodzi o to, żeby nie zapominać swojej niedoli niegdysiejszej, może i pomocy wtedy otrzymywanej, w każdym razie ówczesnego stanu psychicznego. Aby wyobrazić sobie, co czuje ten, co teraz jest, jak my kiedyś, pod wozem. Wczuwajmy się… A mamy przykład mocny w papieżu Franciszku: myślę, że jego stosunek do różnych kościelnych reform wyznaczają dwie cechy osobowe. Po pierwsze, brak skłonności do teologicznych analiz: ten biskup Rzymu teologiem nie jest. Czuje się duszpasterzem i tylko nim, doktrynę zostawia komu innemu. Owszem, nie chce jej reformować, tyle tylko, że jako duszpasterz naprawdę troszczący się o swoje owieczki naprawdę przejmuje się ich losem. Współ-czuje, wczuwa się. A to z kolei wymusza na nim zdania w rodzaju: „Jeśli ktoś jest homoseksualistą, a poszukuje Pana Boga i ma dobrą wolę, kimże ja jestem, aby go osądzać?” Taki swoisty samokrytycyzm strzeże przed anatemą moralną. Człowiek o podobnym nastawieniu na pewno nie jest skłonny do uważania geja za zwykłego rozpustnika, któremu nie wystarcza seks z kobietą, chce zabawić się inaczej: apostoł Paweł potępiał „mężołożników” jako takich paskudników właśnie. Podobna pokora u nauczyciela moralności czyni go w ogóle bardziej otwartym na inaczej myślących. Ułatwia mu coś, bez czego dzisiaj trudno o pokój społeczny, o elementarny dialog. Można mieć własne przekonania, ale nie trąbić o nich bez przerwy i to z wysoka, z pogardą dla tych, co są innego zdania. Nietrudno zauważyć, że Franciszek wręcz unika tematów kontrowersyjnych: chyba uważa, że dalsze krzykliwe przypominanie poglądów Kościoła niewiele da, trzeba się skupić na tym, co łączy Kościoły ze światem laickim, na podstawowej trosce o biednego człowieka.Żeby tak kaznodzieje byli mniej trębaczami, jak mój warszawski proboszcz, bardziej mędrcami. Żeby zamyślali się ciągle nad wiarą, którą mają przekazać. Lektura weekendowa: cytat. „W ten sposób ateizm staje się ważnym sojusznikiem pewnej tradycji teologicznej, którą sobie bardzo cenię, a jest to tradycja teologii apofatycznej, negatywnej. Twierdzi ona, że o Bogu możemy powiedzieć wyłącznie to, czym On nie jest, że najpewniejszą drogą do Bożej tajemnicy jest właśnie negacja niektórych religijnych wyobrażeń i twierdzeń. Ateizm jest właściwie absolutyzacją teologii negatywnej. Krytyka ateistyczna może z teologią negatywną przebyć długi odcinek drogi, a ich rozejście się następuje dopiero w kluczowym momencie, na samym końcu. Kiedy oba nurty stają przed ostateczną tajemnicą, wtedy trzeba wybrać. Ateizm wybiera niewiarę, agnostycyzm pozostaje przy wątpliwościach, wiara jednak musi iść dalej. Teolog chrześcijański nie jest ideologiem, jest opłacanym przez Kościół sceptykiem – skoro nie może przestać wątpić, to musi w końcu powątpiewać w swoje wątpliwości. Niedojrzała wiara, czyli fundamentalizm tłumi wątpliwości i często przerzuca je na innych, podczas gdy wiara dojrzała wierzy mimo wątpliwości. Wykonuje odważny krok w głąb tajemnicy i ma dość siły, by unieść krytycznie pytania i niepewność, nawet jeżeli na niektóre z nich na razie nie może udzielić zadowalającej odpowiedzi.”Tekst ten pochodzi z rozmów dwóch księży Tomaszów, Halika i Dostatniego, które składają się na książkę wydaną ostatnio przez „Znak” pt. „Różnorodność pojednania”. Ks. Halik jest tu dialogantem jak zawsze bardzo śmiałym.