Księga Wyjścia 19,17; 20,1-17
Pierwsza wersja Dekalogu, druga jest w Księdze Powtórzonego Prawa 5,6-18. W przypisach do Biblii Poznańskiej sporo wiedzy na temat tego kodeksu etycznego, zacytuję, co napisano o zakazie pożądania: „Nie tyle chodzi o samo pragnienie, aby coś posiąść, ile raczej o zdobywanie czegoś przemocą. Prawodawca ma tu na uwadze przede wszystkim porządek życia społecznego. Dopiero Chrystus pogłębił rozumienie tego przykazania, przesuwając punkt ciężkości na dziedzinę wewnętrznych pragnień serca, decydujących o zewnętrznym działaniu jednostki (por. Mt 5,8).” Ważne jest słowo „decydujących”, bo przecież nasza kontrola nad uczuciami jest ograniczona obiektywnie, jak i nad myślami. Co nie znaczy, że jest w ogóle niemożliwa: można rozkoszować się jednymi i drugimi, co prowadzi do działania, co ryzykuje kiepski skutek.
Tyle myśli moralistycznej, teraz jeszcze trochę informacji egzegetycznych. W Księdze Powtórzonego Prawa żona jest wymieniona osobno, przed całym domem. Biblia Poznańska w przypisie do drugiej wersji Dekalogu powiada tak: „Dlaczego? Jaka była pierwotna kolejność? Większość komentatorów sądzi, że Księga Wyjścia zawiera starszą, a więc pierwotną kolejność. Czy zatem wolno twierdzić, że autor Pwt okazuje wyższy szacunek dla kobiety dając jej pierwszeństwo przed domem? W świetle starowschodnich stosunków nie można wysunąć takiego wniosku, żona bowiem uchodziła za własność męża, należała do niego podobnie jak niewolnicy czy budynki gospodarcze. Raczej więc należy przyjąć, że autor Pwt jedynie zaznaczył różnicę między pożądaniem seksualnym a zwykłym pożądaniem materialnym, chciwością. W ten sposób, trochę przypadkowy, z jednego zakazu grzesznego pożądania powstały dwa.”
I dwa są w dawnym katechizmowym Dekalogu katolickim, pomija się tam natomiast w ogóle zakaz obrazów. Nie wiem, czego teraz uczy się młodzież, mam nadzieję, że nie ukrywa się, iż Dekalog biblijny zawiera takie przykazanie. „Katechizm Kościoła Katolickiego” oczywiście je przytacza, choć jako część przykazania pierwszego, tłumacząc, że ani nie było rygorystycznie przestrzegane w czasach biblijnych (wąż miedziany), ani nie ma sensu zabraniać czci ikon dzisiaj (rzeźb również), byle by była to w istocie cześć dla osoby, którą obraz przedstawia, nie dla niego samego. Luteranie nie są tu tak przeciwobrazowi, jak reszta ewangelików, Luter uznał tę sprawę bardzo mądrze za nie najważniejszą. Niechaj będzie jakowyś pluralizm.
Dziś dzień świętej Anny, wedle tradycji matki Jego matki.
Ewangelie kanonicznie na jej temat milczą, mówi o niej dopiero Protoewangelia Jakuba z drugiej połowy II wieku. Poświęca jej trochę miejsca, dając imię tak częste w chrześcijaństwie. Powtarza motyw cudownego poczęcia: Joachim i Anna nie mają dzieci, boleją nad tym strasznie, bo to wstyd, modlitwy ich jednak zostają wysłuchane, jest nawet w apokryfie sugestia, że to było poczęcie dziewicze. By spełnić daną Bogu obietnicę, oddają trzyletnią Marię do Świątyni. Żyje tam „jak gołąbka”, karmi ją anioł. Gdy jednak ukończyła lat 12, kapłani wyznaczają jej męża – Józefa, choć – jak twierdzą apokryfy późniejsze – ślubowała celibat. Decydują kapłani, nie rodzice: ich rola jest skończona, apokryf przestaje się nimi zajmować. Jego wartość historyczna jest zresztą zgoła wątpliwa, wiemy więc tylko tyle, że musiał mieć jakichś dziadków.
Pewne dziecko dzisiejsze napisało, że babcia jest lepsza nawet niż komputer. Bo to przecież wspaniała instytucja rodzinna. Czy miał babcię w tym sensie? Rodziny były wówczas oczywiście wielopokoleniowe, miał zatem pewnie kogoś takiego wśród najbliższych. Czy była to jednak babka „mateczna”, jeśli żona wchodziła z zasady do domu męża? Piotrowi uzdrowił teściową w jego domu, jeśli mieszkała tam na stałe, to może były od tamtej zasady wyjątki. Przyjmijmy zatem, że nasze babcie mają patronkę szczególną i że jest dzisiaj jej szczególny dzień. Życzenia najlepsze!
jan.turnau@agora.pl
Wpis na czwartek 25 lipca 2013
Jakub coraz większy. Ksiądz Lemański i kuria. Franciszek się kulom nie kłania
Ewangelia Mateusza 20, 20-28
Dziś świętujemy apostoła Jakuba, syn Zabedeusza. Nazywa się go „Większym”, by go odróżnić od „Mniejszego”, którym to przymiotnikiem określa się Jakuba, syna Alfeusza (nie wiadomo zresztą, czy słusznie, bo to zakłada dyskusyjnie, że to ta sama osoba, co „Jakub Mniejszy”, wzmiankowany w Ewangelii Marka 15,40). Jeśli mierzyć wielkość człowieka bliskością z Jezusem, to może był faktycznie większy niż syn Alfeusza: wraz ze swoim bratem Janem i Szymonem Piotrem należał do trzech apostołów, którzy byli z Chrystusem w takich chwilach szczególnych, jak wskrzeszenie córki Jaira, przemienienie; byli też z Nim cieleśnie w ogrodzie Getsemani, choć raczej nie duchowo, bo wtedy drzemali.
Ewangeliści nie budują apostołom pomników: czytamy dzisiaj, jak to matka Jakuba i Jana prosiła Jezusa, by załatwił im najlepsze miejsca w Jego królestwie, ( według Marka 10,35-40 występują o ten awans sami). Trudno się dziwić, że pozostała dziesiątka była tym oburzona. Ciekawe tylko, czy zgorszył ich również pomysł tychże braci, by spalić piorunem miasteczko samarytańskie, które nie przyjęło Jezusa, bo zmierzał do paskudnego Jeruzalem (Łk 9,53-55). Myśl o Mesjaszu Bożym Baranku całej dwunastce musiała być obca, póki nie zmartwychwstał.
Z czasem jednak ten Jakub zrobił się jeszcze większy, wraz z Janem, Piotrem, z innymi apostołami. Stał się pierwszym męczennikiem wśród nich, grób ma legendarny w hiszpańskiej Galicji, gdzie właśnie poległo tak wielu pielgrzymów, męczenników kolejowej prędkości. Aktualia: ksiądz Lemański stale na tapecie. Pomyślałem sobie, że kuriozalna kurialna zaczepka po ugodzie była cenna, bo wystawiła temu urzędowi właściwe świadectwo. Kto patrzy na obie strony bezstronnie, zobaczył, jacy to ludzie. Polecam rozmowę z księdzem Wojciechem, zrobioną przez Marka Zająca w najświeższym „Tygodniku Powszechnym”. Jest tam też między innymi migawka o żyjącym, jak każe Franciszek, kardynale Świątku; widziałem kiedyś film o nim, domeczek, w którym mieszkał.
Gdy zaś jesteśmy przy obecnym papieżu, to, że nie chce się chować za kuloodporną szybą, uważam za etyczną normalność. JP II po zamachu dał się złamać, B XVI w ogóle nie lubił gestów, ich następca jest nieugięty. Co mnie zupełnie nie dziwi: w końcu Jezus też nie skorzystał z możliwości obrony przed zabójcami. Następca Piotra musi Go naśladować, nie ma rady.