Psalm 25,2
„Boże mój, Tobie zaufałem,
Nie będę się wstydził,
A moi wrogowie z tego powodu
Nie będą triumfowali”.
Przekład Ekumeniczny 11 Kościołów.
Psalm ten przypomniał mi artykuł Piotra Gutowskiego o profesorze Stefanie Swieżawskim w „Ethosie”, w numerze setnym tego kwartalnika KUL-kiego, który tu omawiałem w poniedziałek. Nie zacytowałem wtedy pikantnego powiedzonka, które usłyszał autor od jednego z wpływowych księży przed wykładem Profesora. Duchowny ów w formie pozornie żartobliwej wyraził życzenie: ”Niech lepiej nie mówi o Kościele”. Swieżawski bowiem stał się zdecydowanym rzecznikiem soborowej odnowy Kościoła, głosił na przykład pogląd, że rolą biskupów jest służyć i świadczyć, a nie rządzić i walczyć.
Był człowiekiem wręcz legendarnie uprzejmym, gorącym zwolennikiem dominującej w naszym Kościele filozofii tomistycznej (przez co zresztą podpadał trochę jej radykalnym krytykom, jak księża Tischner, Heller czy Życiński), więc jego odnowicielski zapał wywoływał szczególnie mocny oddźwięk, często właśnie taki, jak wyżej. Któż nie ma tego rodzaju wrogów, oczywiście łagodnych (nie przesadzajmy), gdy odstaje od obiegowych ocen. Któż nie ma z powodu tego odstawania kłopotów: większe mają księża, czyli instytucjonalni podwładni biskupów, szczególnie gdy nie mają podobnej pozycji społecznej (np. ks. Wojciech Lemański).
Czy Profesor modlił się słowami tego psalmu? Na pewno, chociaż słowo „wrogowie” zapewne mu nie pasowało. A zdanie o triumfie? Był człowiekiem Ewangelii, więc dalekim od wszelkiego triumfalizmu, także tego osobistego. Zresztą odniósł sukces olbrzymi jako jedyny z bloku komunistycznego świecki audytor Vaticanum Secundum. Tak jednak jak każdego człowieka pełny triumf czekał go dopiero na tym mądrzejszym świecie.