Ewangelia Marka 4,21-23
„I rzekł im: – Czy po to wnosi się lampę, aby ją stawiać pod korcem albo pod łóżkiem? Czy raczej nie po to, by ją postawić na świeczniku?
Nie ma bowiem nic tajemnego, co by nie miało być ujawnione. Ani też niczego nie da się ukryć, co by nie miało być odsłonięte.
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha.”
Ekumeniczny Przekład Przyjaciół.
Dobrą Nowinę należy rozgłaszać, to oczywiste. Na szczęście nie trzeba już w Polsce pozwolenia na każdy druk. Ale jest równie niewątpliwy problem wrażliwości ludzkich uszu i uszu. Nie rozkręcamy regulatora radia ani telewizora „do dechy”, chyba żeśmy ogłuchli. To częsty spór mieszkańców osiedla z proboszczem, który uważa, że dzwoniąc o szóstej rano głosi Ewangelię i tyle. Świadkowie Jehowy, zresztą ci, których spotykam, bardzo sympatyczni, ryzykują naruszeniem ludzkiej potrzeby spokoju. Wrzask reklam może i działa na niektórych zgodnie z zamierzeniami handlowymi (musi być w tym jakaś kalkulacja), ale wielu irytuje potężnie. To też jest problem głosu kaznodziei: krzyk nawet na ambonie to forma apostolatu dzisiaj wątpliwa. Ksiądz Popiełuszko był w swojej akustycznie spokojnej mowie bardzo nowoczesny. Wrażliwość oczu: uważajmy z pobożnymi plakatami, szczególnie w zabytkowych świątyniach. To trochę tak jak z natrętnym morałem, „smrodkiem dydaktycznym” (Wańkowicz), który brzydzi nie tylko literaturę piękną. Apostolska antyskuteczność.