Psalm 8,7-9
„Obdarzyłeś go władzą nad dziełami rąk Twoich,
wszystko złożyłeś pod jego stopy.
Owce i bydło wszelakie,
i dzikie zwierzęta,
ptaki niebieskie i ryby morskie,
wszystko, co szlaki mórz przemierza.”
No właśnie, uczyniliśmy sobie ziemię poddaną, jak nam Pan Bóg przykazał zaraz na wstępie Biblii. Tyle tylko, że owo poddaństwo mylnie pojmowaliśmy: jako niewolnictwo po prostu. Na szczęście zaistniał ruch ekologiczny, ochrona środowiska stała się wręcz dyscypliną naukową, Kościoły z patriarchą ekumenicznym Bartłomiejem I na czele włączyły tę etyczną problematykę do swojego nauczania. Oczywiście są jeszcze liczni „homines sapientes”, którzy myślą, czują i postępują po staremu: nie tylko Afrykanie spokojnie tępiący nosorożce, ale i Europejczycy zachowujący się w sposób wyjątkowo obrzydliwy wobec zwierzęcia darzącego nas wyjątkowymi uczuciami, zaprawdę naszego najlepszego przyjaciela. Niemniej zmieniło się wiele. I wszyscy chwalcy wieków minionych, uważający nasze czasy za najgorsze powinni uwzględnić w swoich ocenach tę wzrastającą wrażliwość etyczną. Pewnie, że puszcza amazońska nie jest ważniejsza od dzieci nienarodzonych (choć nie jest to problem tylko drzew: także ludzi, którzy żyją w ich cieniu), jak wołają ich obrońcy, ale nie dajmy się zagonić do takiej alternatywy: ważne jest jedno i drugie. Uczmy się jedni od drugich wrażliwości moralnej, która jest w istocie jedna: współczucie ze wszystkim, co żyje. Buddyzmu, Alberta Schweitzera, każdego myślącego chrześcijanina.