Wariacje rybołówcze

Ewangelia Marka 1,14-20
Powołanie najważniejszych apostołów: „Szymona i brata Szymonowego Andrzeja, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana”. Metafora: „Pójdźcie za mną, a sprawię, że staniecie się rybakami ludzi.” Łukasz formułuje to trochę inaczej, jako słowa do Szymona: „Odtąd ludzi będziesz żywcem łowił”, co w wersji mniej dokładnej, bez tego „żywca”, zostało zapamiętane jako formuła Ewangelii. Uczepmy się słowa jednak.

Złowić człowieka żywcem znaczyć może na przykład: nie przerobić go na swoje własne kopyto. Chrześcijaństwo nie jest żadną miarą ideologią, jakimś systemem opisującym człowieka totalnie: nie ma być on takim a nie innym w każdym calu, od stóp do głów, od lewego kciuka do prawego. Już na pewno nie ma być jednej i tej samej opcji politycznej, partyjnej, narodowej, kulturowej – to oczywiste (choć nie dla wszystkich, nie dla każdej rozgłośni i stacji telewizyjnej…). Człowiek, który przyjął chrześcijaństwo, nie musi również uznać za własne choćby czegoś takiego, jak określony styl religijności. Na szczęście wydarzył się Sobór Watykański II i wprawdzie spowodował totalną zmianę modlitwy liturgicznej, czyli z jednej obowiązkowej na drugą (błąd papieża Pawła VI), ale na szczęście może już dziś katolik modlić się po trydencku. To ogromna zmiana stylu całego Kościoła. Ja wolę nową liturgię z całym jej ponownym połączeniem modlitwy prezbitera i laikatu, nie oddzielonych językiem ani postawą fizyczną przewodniczącego wspólnoty, która cała „mszy” (termin księdza Pasierba) – ale niech będzie święta rozmaitość. Na szczęście każdy może się modlić w domu po swojemu: jeden woli różaniec, inny stałą lekturę Biblii (choć każdy powinien znać tę podstawę wiary chrześcijańskiej).

Jak ja bym chciał, żeby apostolat promował przyjęcie chrześcijaństwa przede wszystkim jako religii, nie konkretnej konfesji. Oczywiście najbliższa mi jest moja, ale chrześcijaninem jest dla mnie każdy wyznawca Chrystusa, od prawosławnego do zielonoświątkowca. Edyta Stein przyjęła chrzest w Kościele rzymskokatolickim, ale na tę jej decyzję wpływ miała konwersja przyjaciółki na luteranizm (czy też inne wyznanie z tej rodziny). Nasz wychowanek nawrócił się moralnie pod wpływem chrześcijan ewangelikalnych i cieszymy się, że czuje się związany z jednym z tych Kościołów, że w ogóle żyje religijnie.

Kościoły różnią się w niektórych zasadach etycznych: aborcja w prawie państwowym, antykoncepcja, in vitro, dopuszczalność rozwodów, nie mówiąc o roli kobiet w Kościele albo o problemie homoseksualistów. A te dwie ostatnie sprawy skłóciły rodziny chrześcijańskie dotąd spokojnie znoszące swoją odmienność w Światowej Radzie Kościołów: prawosławie i „tradycyjny” protestantyzm (luterański, reformowany), także anglikanizm. Prawosławni, przede wszystkim Cerkiew moskiewska, zarzuca protestantom zbytnie dopasowywanie się do świata.

Pluralizm? Nie ma jednej prawdy? Jest, ale musimy przyjąć, że niełatwo do niej dotrzeć. Nasze poglądy wydają nam się słuszniejsze, ale nie gardzimy innymi, dialogujemy, nie rzucamy anatem. Wyobrażamy sobie, że jesteśmy różnymi grupami wędrowców zmierzających do jednego celu. Odległość odeń każdej z nich jest kwestią dyskusji, ale cel jeden. Jest nim Jezus Chrystus. Nie wierzymy jednakowo, ale w Jednego.

I tak to jesteśmy przy ekumenizmie. Słusznie, bo jego czas szczególny już się gdzie niegdzie rozpoczął, a Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan 18-25 bm.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s