Żarty łagodzą obyczaje. Ks. Boniecki o śmierci

Psalm 1,1
„Szczęśliwy, kto nie słucha rady bezbożnych, nie wstępuje na drogę grzeszników i nie zasiada w gronie szyderców”.

Tym razem podałem tłumaczenie Biblii zwanej Paulińską, bo opracowanej pod egidą Towarzystwa św. Pawła i przez wydawnictwo tegoż towarzystwa opublikowanej. Zwracam uwagę na „szczęśliwego”, nie „błogosławionego”: język hebrajski, podobnie jak grecki, ma owe dwa terminy i dzięki Bogu są tłumacze, którzy ów fakt uwzględniają, nie „błogosławiąc” w zaparte.

W dzisiejszym wersie są jednak również „szydercy”. Miałem już z nimi problem, gdy też niedawno psalm ten nam czytać (śpiewać!) zalecono. Przeczytałem w on czas w Biblii Poznańskiej, że „wyraz »szydercy« jest tu użyty w sensie religijnym; oznacza on ludzi, którzy wprawdzie wierzą w Boga, ale postępują, tak jak gdyby nie istniał”. Paulistka uważa natomiast, że „chodzi o tych, którzy kpią z prawa Bożego, jak i o leniwych, którzy marnują swój czas przy każdej sposobności, zaniedbując lekturę Pisma”. A może jednak – jak mi tłumaczył ks. Czajkowski – Biblia potępia po prostu szyderstwo jako brak miłości bliźniego. W każdym zaś razie, jak wyłożył mi to ks. Kwiecień, mowa jest w tym psalmie nie o wrogach Ludu, ale o jego źle postępujących członkach.

Reklamowałem już tu parę razy dwa zbiory szmoncesów wydane ostatnio przez PROMIC. We wstępie do tego cieńszego pod tytułem „O rabinach, oszustach i żebrakach” Daniel Lifschitz pisze tak oto:
”Tradycja judaizmu   zakazuje żartów, kpin i sprośności i takie same zasady obowiązują biblijny lud Izraela. Również chrześcijańska Biblia zawiera podobne zakazy. Prorok Izajasz upomina: «A teraz przestańcie drwić, żeby wasze pęta się nie zacieśniły» (Iz 28, 22). Podobny ton pobrzmiewa w Psałterzu zaczynającym się słowami: «Szczęśliwy mąż, który nie idzie za radą występnych, nie wchodzi na drogę grzeszników i nie siada w kręgu szyderców» (Ps l, 1). Księga Przysłów zaś przestrzega: «Dokąd naiwni mają kochać naiwność? szydercy pragnąć szyderstwa?» (Prz l, 22), a w innym miejscu: «Pyszałek, zarozumiały, szyderca mu na imię, i działa z nadmierną wyniosłością» (Prz 21, 24).

Także Talmud uczy: «Szkodliwe jest szyderstwo. Jego początek rodzi smutek, a jego koniec zniszczenie». W traktacie Berachot czytamy: «Pewien szojchet kpił sobie z rabina Seary. Rabin wezwał go więc do siebie, aby go ukarać. Lecz kiedy posłańcy rabina przyszli do domu szojcheta, natknęli się na orszak żałobników niosących ciało kpiarza na cmentarz. Zmarł z powodu swoich kpin». Zaś w traktacie Sotah znajdujemy myśl: «Jednym z czterech rodzajów ludzi, którzy nie dostąpią chwały Bożej są prześmiewcy». (…)

Ortodoksyjna tradycja żydowska zdecydowanie potępia kpiny i frywolne żarty, równocześnie jednak chętnie otwiera się na prostą radość i niewinną wesołość. I nawet w Talmudzie, który tak surowo traktuje żart i kpinę, znalazła się między innymi taka oto historia:

«Rabin Berekiah z Hozei zwykle przy drodze do Lapat przyjmował wizyty proroka Eliasza. Pewnego razu rabin Berekiah zapytał Eliasza:
– Czy jest tu ktoś w okolicy, kto byłby godzien mieć udział w świecie, który nastanie?
– Nie! – odpowiedział krótko Eliasz.
W tym samym momencie przechodzili tamtędy dwaj bracia. Na ich widok Eliasz wykrzyknął:
– Oni będą mieli udział w świecie, który nastanie. Rabin Berekiah zaciekawiony podszedł do nich i zapytał:
– Czym się zajmujecie?
– Jesteśmy kuglarzami i błaznami, rozweselamy tych, którzy są smutni, a kiedy spotykamy ludzi, którzy się kłócą, naszymi opowiastkami staramy się ich pojednać.«”
No właśnie, żart jako działanie swoiście ekumeniczne. Przeżyłem już dwóch papieży Janów (wczoraj 54. rocznica wyboru pierwszego), którzy rozumieli ową rolę. Oczywiście byli „zgrywni” z natury, ale też wiedzieli, że powaga nie zawsze pomaga, trzeba czasem zakłócić ją żartem, aby pogodzić skłóconych.

Inne lektury. Czytam tom wywiadów dokonany przez Annę Wacławik-Orpik. Książka zwie się „Życie. Zderzenie czołowe” i są to rozmowy z Evą-Elvirą Klonowski, ks. Adamem Bonieckim, Krystyną Starczewską, Andą Rottenberg, siostrą Małgorzatą Chmielewską. Z Bonieckim o niejednym: o nim samym, o życiu, o śmierci. Zaduszki już zaraz, więc taki cytacik: dziennikarka pyta, czy ksiądz się boi śmierci, duchowny odpowiada.
„Dzisiaj się nie boję, ale jutro, jak się sytuacja zmieni… Kiedyś wezwano mnie do szpitala, do pewnej umierającej kobiety. Zastałem ją siedzącą na łóżku, promienną, nieźle wyglądającą. Pytam: – Pani tak nic, nie boi się? W odpowiedzi cudowny uśmiech: – Przecież ja całe życie do Niego idę. I umarła zaraz potem, po mojej wizycie. To było przed wielu laty, ale pamiętam, jakby to było dzisiaj. Towarzyszyłem różnym ludziom w ostatnich chwilach życia. W człowieku jest tyle emocji. Jednego dnia się boi, drugiego dnia nie, jednego się godzi, drugiego chce żyć. Przerażenie, nadzieja, wszystko się miesza”.
Co będę myślał umierając? Teraz śmierci boję się bardzo: tej podróży w tak bardzo nieznane. Jak będzie ze mną wtedy?

PS. Na koniec znów coś pogodniejszego w związku z wpisem sprzed paru dni: pani redaktor bardzo fachowa Monika Kwiecień (córka pastora Mieczysława) powiedziała, że z roślinami może być różnie, można było napisać: „pewien człowiek miał figowiec”, ale również: „figowca”. Tak jak na przykład: „kupił mi kwiatka”. Ulga: błędu mojego jednak nie było.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s