Ewangelia Mateusza 11, 23-24
„Albowiem gdyby w Sodomie dokonały się znaki mocy, które stały się w tobie, uchowałaby się aż do dzisiaj. Toteż mówię wam, że ziemi sodomskiej łatwiej będzie w Dzień Sądu, aniżeli tobie”.
Ekumeniczny Przekład Przyjaciół.Albowiem nikt nie jest prorokiem we własnym kraju: jest to prawda psychologiczno-ewangelijna uniwersalna. Nikt nie jest prorokiem we własnym domu: mężczyźnie każda cudza żona wydaje się znośniejsza niż własna. Jest nawet taki szmonces: przychodzi Icek do rabina i pyta: – Rebe, jaka musi być żona przede wszystkim? Piękna? Dobra? Mądra? – Icek, żeby się mężowi podobała, wystarczy, że będzie cudza… Rodzeństwo nie tylko nie docenia brata czy siostry, nieraz wręcz nie cierpi go, bo zazdrości sukcesów. Tak było zapewne z braćmi Jezusa, którzy weń nie wierzyli, póki nie zmartwychwstał. Własne dzieci wydają się o wiele bardziej niegrzeczne niż cudze, właśni rodzice o wiele nudniejsi niż ciotki czy wujkowie. Właśni autorzy widzą się redaktorom raczej przeciętni, choć inne pisma zazdroszczą im takich piór. Tak to się dziwnie plecie na tym grzesznym świecie.
A te „znaki mocy” to termin grecki tłumaczony na ogół jako cuda, choć oryginał ma własny odpowiednik owego wyrażenia, a w ogóle aż trzy słowa oznaczające taką niezwykłość.
Lektury. Najpierw o tym, co dla wielu starych i młodych najciekawsze. Lipcowa „Więź”: seks nie grzech! Miesięcznik warszawski dzielnie drąży tematy kościelne, w których w naszym kraju wciąż nie dość mądrego rozrabiania. W najnowszym numerze problem przyjemności. Zabawne? Zależy, dla kogo. Dla wszystkich Polaków poważnie traktujących chrześcijańską tradycję moralną lektura „Więzi” będzie ciekawa, a może dla niektórych kontrowersyjna.
Ot, taki na przykład passus z tekstu ks. Andrzeja Draguły: „Chrześcijańskie średniowiecze gotowe było potępić wszelką przyjemność łączącą się z życiem seksualnym, nawet tę, która powiązana jest ze współżyciem małżonków. (…) Wszelkie współżycie małżeńskie – chociaż przecież legalne – powodowało stan moralnej nieczystości, dlatego mnożono zakazy współżycia. (…) Seks małżeński zakazany był w niedziele, okresy pokutne przed wielkimi świętami i w same dni świąteczne”. Albowiem „według myśli średniowiecznej pożądanie seksualne i jego zaspokojenie zawsze jest nieczyste”. Według pewnego ówczesnego teologa „stosunek małżeński, do którego dochodzi dla zaspokojenia pożądania lub dla przyjemności, jest grzechem śmiertelnym”. Nawet gdy celem stosunku jest tylko rozmnażanie, to według innego moralisty odczuwanie wtedy „rozkoszy ciała” jest grzechem powszednim.
Ktoś może twierdzić, że to karykatura kościelnej historii, ja jednak naczytałem się trochę na ten temat i wiem, że tak było. Jak jednak w takim razie chrześcijanie nie wymarli, bojąc się każdego sposobu na przedłużenie gatunku? Oczywiście grzeszyli żyjąc z tą świadomością, nic dziwnego, że czując się nieczyści bardzo rzadko przystępowali do Komunii, a celibat uważany był oczywiście za stan nieporównanie świętszy niż małżeństwo. Na szczęście było, minęło, acz ojciec Knotz wydaje się niektórym księżom demoralizatorem, kiedy głosi, że w małżeństwie każde pieszczoty są dobre, nawet i oralne.
Zająłem się tylko przyjemnością łóżkową, choć oczywiście są inne. I w sprawie tych innych dużo łatwiej się dogadać wyznawcy etyki katolickiej z tym, który preferuje laicką. Dlatego też zapewne i ten drugi nie uśmiechnie się złośliwie, gdy przeczyta w owym zeszycie „Więzi” taką myśl znakomitej mniszki, siostry Małgorzaty Borkowskiej: „Przyjemność to coś ulotnego, coś jak czyjś uśmiech do nas. Co innego szczęście – ono jest trwałe – a przyjemność jest chwilowa”.Niemniej nie trzeba się katować. Szczególnie, że życie uczciwe i bez tego bywa katorgą. Coraz więcej mamy nad Wisłą teologów świeckich. Wśród nich dr Robert M. Rynkowski, który wydał niedawno książkę pt. ”Każdy jest teologiem. Nieakademicki wstęp do teologii” (WAM, Kraków 2012). Książka istotnie niepiłowata, to raczej eseje niż ”studia”. Autor rozważa różne sposoby na odnudnienie polskiej teologii, ja za najważniejszy uważam jeden: niech autorzy będą bardziej odważni, nie tylko np. ks. Hryniewicz. Znowu szmonces, teraz z ”Lalki” Prusa. – Co to jest: w koncze stoi i sze boi? Szezląg…
No i coś z Wydawnictwa PROMIC: ”Modlitewnik dla dorosłych”, zbiór tekstów spory. Przyda się właśnie ludziom starszym, którzy – inaczej niż ich dzieci – zadanej przez spowiednika litanii nie znajdą w internecie, bo to nie ich żywioł.