Ewangelia Łukasza 2,41-51
Katolickie wspomnienie (liturgicznie obowiązkowe) Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Tekstów biblijnych o matce Jezusa nie za wiele, w każdym razie mniej niż jej świąt, zatem przeznaczona na dzisiaj perykopa powtarza się w liturgii często. Tu dobrze pasuje, bo mowa jest na końcu, że „Maryja chowała wiernie te wspomnienia w swoim sercu”. Trudno jednak przyjąć, że ewangelista miał tu na myśli ranę duchową, jaką zadał swej matce Jezus w Jerozolimie: opuściwszy rodziców bez słowa, a potem nie przepraszając ich, nawet wręcz sugerując, że są sami sobie winni, bo powinni byli wiedzieć, że ma do spełnienia misję Syna Bożego. Ewangelie to nie powieści psychologiczne. Przekazują orędzie religijne, tutaj o Jego szczególnym posłannictwie, nie od razu rozumianym nawet przez ludzi Mu najbliższych i najświętszych. Mówiąc inaczej, trudno przyjąć, że ewangelia krytykuje tu Chrystusa: przecież cała jest o Jego absolutnej świętości. Jeżeli kogoś krytykuje, to raczej rodziców. Albo raczej nikogo: tak musiało być, gdy Bóg stał się człowiekiem Bogiem pozostając.
Serce Maryi to dla nas w Biblii symbol bólu raczej w zapowiedzi proroka Symeona, że jej duszę przeniknie miecz, i w późniejszej realizacji tego proroctwa pod krzyżem. Może jednak jeszcze bardziej serce matki Jezusa jest symbolem jej troski o nas: macierzyńskiej. Mamy tu na koncie heretycką przesadę: „A kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy, kto się do Matki uciecze”. Siostra Faustyna swoim „Jezu, ufam Tobie” podważyła potężnie takie negowanie wiary w Ojcowskie miłosierdzie. Niemniej nasze prośby do niej są przecież ortodoksyjne (tak jak nasze prośby do osób żyjących), a w naszej kulturze owocują pisarsko tysiącem tekstów. Wydawnictwu PROMIC zawdzięczamy ostatnio piękną książeczkę tłumaczoną z włoskiego pt. „Sto modlitw do Maryi”. Od „Zdrowaś Mario” przez Dantego i Petrarkę do bizantyjskiej modlitwy do Matki Boga. Także przez Karola de Foucauld i Tomasza Mertona. Oto tekst bł. Karola:
”Idę do Ciebie, Matko Bolesna,
i wiem, że sam nie dorastam,
ale we dwoje wytrwamy.
Modlitwa moja nieraz płynie bez echa,
poza mną rozgłośny śmiech szatana
– zwątpienie.
Z drogich nawet ust płynie pytanie:
po co i na co się męczysz?
Nie wiem, ale wierzę że z Tobą wytrwam.
Wierzę, że między wieczorem Wielkiego Piątku
a porankiem wielkanocnym
godzin zaledwie kilka,
więc z Tobą staję przy krzyżu i działam.
Amen.”
A oto Merton:
”O Pani, nadchodzi noc,
za chwilę ciemność skradnie całą krew
zranionego zachodu.
Gwiazdy wsączają do mego serca
mroźne krople niedosłyszalnej muzyki,
kruchej jak lód
i gorzkiej jak krzyż nowego roku.
Czy gdziekolwiek na świecie
ktoś modlił się dziś o pokój,
który Ty nam możesz dać, o Pani?
W tym dniu krwawym i niespokojnym
za horyzontem ze stali widzę kraje
chwytające za broń, by zabijać.
Czy choć jedno miasto na świecie
zawierzyło się dziś Tobie?
Za miastem, gdzie żołnierze stoją obozem,
grzmią kanonady i kolejna zima nastaje,
by skuć lodem dni naszego życia.
Ostatni pociąg wydaje krzyk przerażenia
i ucieka z tej rolniczej doliny,
gdzie wszystkie ptaki wymarły.
Drogi są białe, pola nieme,
las milczy jak zaklęty,
a drzewa wyciągają nagie ku niebu ramiona,
jakby chciały zajrzeć w oczy gwiazdom.
Och, czy Chrystus
znów zostanie zabity gdzieś tutaj,
w tej krainie martwych ludzi?
O Pani, noc wzięła we władanie nasze serca,
cały świat wali się w gruzy.
Słowa zamarzają mi w wyschniętym gardle,
więc modlę się bez słów za tę ziemię,
idąc do Ciebie po lodzie długiej zimy
tego roku, który znów chce wojny.”