List do Rzymian 8,26
„Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami.”
W Ewangelii Jana i w pierwszym jego liście nazywany jest Parakletem, czyli Rzecznikiem, Obrońcą, Orędownikiem, Pomocnikiem, Pocieszycielem, Uświęcicielem, Oświecicielem… Tyle funkcji, a właściwie jedna: gdy nasz Zbawiciel jest już w Niebie, zastępuje Go Jego (i Ojca) Duch, który dzieło zbawcze po swojemu kontynuuje.
Dziedziną, w której szczególnie byłaby po żądana pobożność bardziej Duchowa, jest nasz codzienny etos. Katolicki model etyczny chrześcijanina był inspirowany rzymskim legalizmem oraz ideą naśladowania Chrystusa. Otóż wydaje mi się, że model ten zawsze będzie kulał (szczególnie w sytuacjach trud nych wyborów, w których ani prawo nie daje instrukcji, ani owa idea naśladowcza nie daje się skonkretyzować), jeśli nie oprze się na modlitwie do Ducha Świętego Oświeciciela.
Duch tchnie, kędy chce… Nie daje się „skanalizować”, „ująć w ramy”, lubi być nie „po linii”. Przemawia przez proroków i w ogóle robi bałagan. Na szczęście dzięki Soborowi Watykańskiem II zrozumieliśmy, że Kościół powinien być wzorem nie tylko w utrzymywaniu porządku, ale też w twórczym korzystaniu z owego nieładu, bez którego nie byłoby w ogóle rozwoju. Równoważność dwóch czynników kościelnych — instytucjonalnego, hierarchicznego i spontanicznego, charyzmatycznego — uzasadnia się przez odwołanie się do teologii Trójcy. Mówi się, że z misji Chrystusa wynika cała rzeczywistość widzialna, instytucjonalna Kościoła, a z misji Ducha Świętego — rzeczywistość mistyczna i charyzmatyczna.
W innych ujęciach Duch to nie tylko „wieczny rewolucjonista”, ale i wieczny indywidualista. Powiada się bowiem również, że z misji Syna wynika jedność Kościoła jako Jego jednego ciała, z misji Ducha zaś — wielość, a więc zaprzeczenie wszelkiego uniformizmu. Wychodząc z tego założenia, określa się chrzest jako sakrament jedności w Chrystusie, bierzmowanie natomiast — wielości w Duchu Świętym. Podkreśla się przy tym zawsze, że jedność Trójcy powinna inspirować do równowagi tego rodzaju przeciwstawnych tendencji. Czyli że jednostronne akcentowanie czynnika charyzmatyczno-pluralistycznego jest takim samym błędem, jak hierarchiczny uniformizm. Oczywiście wszystkie tego rodzaju ujęcia są dyskusyjne; trzeba również pamiętać, że oświetlają tylko jeden aspekt nieskończenie bogatej Rzeczywistości.
Czytelnik powyższego zapyta jednak może: czy już samo różnicowanie misji Syna i Ducha nie jest sprzeczne z zasadą jedności Trójcy? Myślę, że jest sprzeczne tylko z pewnym rozumieniem tej jedności, do jakiego przywykliśmy na Zachodzie. Wschód bowiem zawsze bardziej „indywidualizował” poszczególne Osoby Boże. Do czego miał i ma prawo. Prawo to daje mu właśnie sama Trójca przez swoją wielość, inspirującą do tolerancji dla różnych stylów teologicznego myślenia. A osobliwie Duch Święty — wieczny pluralista…