Wpis na czwartek 24 maja 2012
Ewangelia Jana 17,
„Oby się tak zespolili w jedno, aby świat poznał, żeś Ty mnie posłał i żeś Ty ich umiłował tak, jak mnie umiłowałeś”.
Oby… Jezus przewidywał rozłamy. Zresztą nie trzeba było proroczych oczu, żeby zobaczyć, jak zadziała kłótliwa natura ludzka. Jak ci, co uwierzyli Jednemu, zachowają się tak, jakby każdy miał innego. Skutki rozłamów są straszne. jeśli nawet nie owocują wojnami na miecze, to wystarczą „religijne” pyskówki, żeby postronni lekceważyli rzekomo jedno i to samo przesłanie. Ciśnie się na usta też gorzki komentarz do słów o Bożej miłości dla nas. Może i On kocha, ale z wzajemnością jest o wiele gorzej.
Kiedyś dawno studenci Uniwersytetu Warszawskiego zorganizowali mi spotkanie z jednym z ówczesnych działaczy katolickiej prawicy. Starliśmy się dosyć ostro, na tyle, by któryś z owych studentów zapytał, jak to jest, że mając tak różne poglądy, należymy do jednego Kościoła. Nie pamiętam, co odpowiedziałem, co też powiedział na to mój dyskutant, wciąż jednak mam w głowie ów ewangelijny problem. Aby świat uwierzył…
Oczywiście można tłumaczyć, że doktryna teologiczna doktryną a polityka polityką. Ta druga może dzielić. I że niejedna różnica wewnętrzna dzieliła kiedyś jeszcze nie rozłamany Kościół pierwotny. Można to mówić nic nie „ściemniając”, pozostaje jednak pytanie „świata”, który właściwie Kościół jest prawdziwie rzymskokatolicki. Ów otwarty, łagodny na przykład księdza Bonieckiego, czy też zamknięty, szczerzący zęby ojca Rydzyka. Bo też i Episkopat nie wyjaśnia sprawy. Oczywiście cieszę się z genialnej odpowiedzi kardynała Nycza. Krytykowany za rzekome niepopieranie Telewizji Trwam, oświadczył przez swojego rzecznika, że ”po spełnieniu niezbędnych warunków formalno-prawnych” powinna ona otrzymać ową koncesję. Po spełnieniu – no właśnie… Episkopat jednak jako całość nic nie mówił o podobnych warunkach, sugerując, że zostały spełnione. No i kto tu jest Kościołem? Ja wiem, że to nie takie proste, ale jak to wytłumaczyć światu?