1 List Piotra 5,13
„Pozdrawia was (…) Marek, mój syn”.
Są synostwa biologiczne i duchowe, te drugie bywają nawet nieraz serdeczniejsze. O dzieciach apostoła Piotra nic nam jednak nie wiadomo, w każdym razie z Biblii, bo też nie były potrzebne dla autorskiego zamysłu. Żonę miał Piotr niewątpliwie, bo nie sposób jej nie mieć posiadając teściową, o jej uzdrowieniu przez Jezusa patron dzisiejszy Marek pisze jako jedyny z ewangelistów. Ma tę informację właśnie dlatego, że jest to ewangelia jakby Piotrowa: duchowy syn wie dużo od duchowego ojca.
Marek miał w kierownictwie pierwotnego Kościoła innego też opiekuna: Barnabę. Ów jego krewniak, wuj (brat matki) zapewne, pokłócił się kiedyś w jego obronie z Pawłem. Rozpieszczony być może młodzieniaszek nie wytrzymał trudów podróży odbywanej z Barnabą i Pawłem, czym zapaleńca z Tarsu tak oburzył, że odmówił zabrania go w wyprawę kolejną, w którą zatem i wuj się nie wybrał. Potem jednak przebaczył mu owo wygodnictwo wielki podróżnik i wędrowali razem. Przebaczył widząc pewnie, że chłopak mężnieje: ludzie dojrzewają z czasem.
Miał dwa imiona: zwał się także Janem. Jak i ja, bom z bierzmowania Marek. Jeszcze dwa podobieństwa: pierwsze, że ja też szczeniakiem dość długo byłem (nie poznaję się w tamtym głupim Jasiu), drugie, że jak ten ewangelista lubię pisać krótko a węzłowato.
Na koniec informacja osobisto-biblijna: muszę pilnie napisać artykuł na temat Paruzji w 2 Liście Piotra do miesięcznika „Biblia-Krok po Kroku”, zatem zawieszam blog do 3 maja.