Naród świętego szabatu: Dzień Judaizmu

Wpis na wtorek 17 stycznia

Ewangelia Marka 2, 27
„Szabat jest dla człowieka, nie człowiek dla szabatu”.

Szabat: słowo znaczeń pełne. W uszach wielu chrześcijan brzmi ono jeszcze mało sympatycznie. Kojarzy się jako system nakazów i zakazów, często bardzo drobiazgowych, utrudniających życie, przeszkadzających w wypoczynku zamiast go zapewniać. A że jest jedną z głównych instytucji religijnych judaizmu, zatem owe niedobre asocjacje rzutują na obraz tej religii w ogóle, czynią z niej rzeczywistość dziwnie mało duchową, spłaszczającą stosunek Boga do człowieka. Człowiek szabatu to w tej wersji ktoś umysłowo i duchowo tępy.
Oczywiście szabat jest dla człowieka, nie na odwrót. Pamiętam wypowiedź ojca Ziei w KIK-u warszawskim, że w tych słowach Jezusa można odczytać myśl personalizmu stawiającą człowieka ponad wszystkimi instytucjami, bo wszystkie mają mu służyć. A przecież idea cotygodniowego odpoczynku w swej najgłębszej treści nie da się sprowadzić do mnóstwa rygorów. Są one oczywiście dyskusyjne, łatwo je potraktować jako „piłę”, coś, co wyłącznie krępuje zamiast właśnie wyzwalać. Ale popatrzmy głębiej: przecież chodzi o to, by był co kilka dni taki jeden, w którym człowiek zwalnia swój bieg szalony, codzienny, przestaje kręcić się wokół tysiącznych spraw i sprawek dnia powszechnego, w którym podnosi głowę, patrzy w stronę Nieba.

I tak też trzeba spojrzeć na Naród Szabatu. Spójrzmy dzisiaj szczególnie uważnie, bo mamy od 15 lat w Polsce (nie w każdym kraju chrześcijańskim) Dzień Judaizmu. Dzień służący między innymi jakiejś wielkiej rewizji, spojrzeniu nowemu na starą religię. Napisano o niej tyle niedobrego, że cudem byłoby, gdyby łatwo było dzisiaj o taką rewizję. Otrzymałem wczoraj od profesora Uniwersytetu Gdańskiego Jana Iluka dwa pięknie wydane przez tę uczelnię tomy pionierskiego dzieła pt. „Żydowska politeja i Kościół w imperium rzymskim u schyłku antyku”.

Jest to w tomie pierwszym obszerna dokumentacja polemiki antyżydowskiej św. Jana Chryzostoma oraz w tomie drugim polemiki antychrześcijańskiej, jaką napisali Żydzi. Owszem, było to płacenie pięknym za nadobne, sprzężenie zwrotne. Jan Chryzostom nie walczył z wiatrakami, Żydzi atakowali nową religię bez pardonu, dzieło „Toledot Jeszu”, które omawia prof. Iluk, stosowało wszelkie chwyty słownej walki. Do nas, chrześcijan, należy jednak zmienić język, zdobyć się na zapomnienie uraz, zrozumieć, że do nas jako od wieków nieporównanie silniejszych należy obowiązek pierwszych kroków, wyciąganie ręki do zgody.

I to się robi, po stronie żydowskiej zresztą również dokonuje się znacząca zmiana postawy.

By jednak nie napisać okolicznościowej laurki, dodam trochę realistycznego dziegciu. Owszem, na górze same róże, główne obchody Dnia Judaizmu co roku w innych miastach (dziś w Rzeszowie), gdzie indziej też Kościół i Synagoga podają sobie ręce. Niemniej to są właśnie wydarzenia na wysokościach: niżej, w parafiach, w domach zwykłych Polaków wciąż dużo starego. Wciąż na zwykłej ulicy warszawskiej, nie jakiejś zgoła wiejskiej, można spotkać kogoś, kto głosi wredne dyrdymały, choćby nawet nie niszczył żadnego pomnika. Moja znajoma opowiedziała mi o zwyczajnym spotkaniu na ulicy. Idzie, a tu kupa psia rozmazana na chodniku. Z przeciwnej strony zmierza sympatycznie wyglądająca pani, więc zagadała do niej na temat takiego niechlujstwa. Rozmówczyni wyraziła zgodę, ale skomentowała: – Wszystkiemu winni oni. Znajoma, mało domyślna, pyta, kto? – Żydzi. Wychodzą z kanałów i obrzydzają nam życie… Może to skutek filmu „W ciemności”?
Na górze róże, na dole pod tymi kwiatami tradycyjny polski kożuch.

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s