Ewangelia Marka 16,9
„Po swym zmartwchwstaniu wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów.”
Mam znów sposobność, by napisać o tej niezwykłej Marii. Trzeba zauważyć w tym dopisku do pierwszej ewangelii wersję Janową: że Jezus ukazuje się najpierw samej Magdalenie, nie paru kobietom. Gdy ów dopisek był redagowany, krążyła może już czwarta ewangelia i uznano jej wersję za najbardziej prawdopodobną. Ale nie to chcę głównie odnotować.
Zakład dla Niewidomych w Laskach wydaje kwartalnik o tej nazwie już symbolicznej, w którym pisuje teolog polski wybitny ks. Alfons Józef Skowronek. W numerze najnowszym jest jego refleksja wielkanocna „o kobietach wezwanych na świadków”, a w niej sporo niebanalnych (choć bardzo ciężkim stylem pisanych) myśli o Marii z Magdali.
”Warto ześrodkować baczniejszą uwagę na wymienionej już Marii Magdalenie, konkretnie na historii recepcji tej kobiety. Cały problem tej historii sprowadza się do złożonej rzeczywistości, że od papieża Grzegorza Wielkiego (540-604) pojawia się pod tym imieniem szereg kobiecych postaci, które następnie są przedstawiane w zróżnicowanych wyobrażeniach. Podchodząc do tekstów w sposób historyczno-krytyczny, nie sposób zestawić obrazu trzech kobiet w jeden obraz całościowy. Albowiem właśnie wtedy Maria Magdalena nie utożsamia się z Marią z Betanii (znaną z pary sióstr Marii i Marty) a już w ogóle nie z bezimienną «wielką grzesznicą» z Ewangelii św. Łukasza.
Maria Magdalena nazywa się właściwie – i słusznie: Maria z Magdali. Pochodzi więc z Magdali, małej wioski nad Jeziorem Genezaret. Była prawdopodobnie kobietą zamożną i widocznie niezamężną. Można by też powiedzieć: na swe czasy bardzo wyemancypowaną, co w późniejszym, zdominowanym przez mężczyzn stylu życia budzić mogło naturalnie podejrzenie i pożądliwość. W Nowym Testamencie jest jedyną kobietą, której życie nie wyprowadza się z relacji rodzinnych. W każdym razie była w świecie osobistością względnie obytą, na co wskazuje dodane do imienia nazwy miejscowości jej pochodzenia, jak u Jezusa – «z Nazaretu». Prostytutki nigdy by nie nazwano tak prominentnie po imieniu. Fakt, że obok dwunastu uczniów jest zaliczana do grona zwolenniczek Jezusa, ma do czynienia – podobnie jak u mężczyzn – z przekonującymi racjami, wspartymi o poprzedzające opowiadanie o uzdrowieniu.
W szeregu Ewangelii apokryficznych oraz dalszych, po części odkrytych dopiero w najnowszych czasach nowożytnych tekstach niekanonicznych z okresu wczesnochrześcijańskiego i gnostycznego, Maria Magdalena prezentowana jest w jeszcze mocniejszych barwach, co dzisiejszą teologię feministyczną z jej specyficznym zainteresowaniem dla interpretacji nastraja do nowego zaciekawienia. O ile stara teologia patriarchalna kobiety w kręgu Jezusa spychała na margines, podświadomie kierując się zmysłowymi lub anty-zmysłowymi fobiami, o tyle feministyczne odczytywanie znaków czasu wydobywa na jaw elementy świętości i samodzielną rolę kobiety w procesie zbawienia a przy tym przykłada większą wagę do pism źródłowych, mimo iż w procesie kanonizacji świętych pisma te nie zawsze odgrywają decydującą rolę. A przy tym wszystkim «oficjalne» teksty Nowego Testamentu, czytane w świetle historyczno-krytycznym, rysują już same w sobie imponującą sylwetkę Marii z Magdali.”
Miło czytać u innego, co więcej uczonego autora, że nie była prostytutką. Trzeba odrywać od jej wizerunku tę paskudną łatkę.