Dzieje Apostolskie 4,11-12
„On jest kamieniem odrzuconym przez was budujących, który stał się kamieniem węgielnym.”
Rola Jezusa w chrześcijaństwie jest zupełnie szczególna. Zaprawdę jest kamieniem węgielnym tej religii. Nieporównanie bardziej niż na przykład Mahomet w islamie: tamten jest tylko ostatnim, najważniejszym z proroków. Rola Jezusa jest tam porównywalna raczej z Koranem, księgą dosłownie zesłaną z Nieba. Koran z kolei nie jest porównywalny z Biblią, jest dla muzułmanów świętością o wiele większą, jego krytyczna analiza jest absolutnie wykluczona. Co prawda, mocno krytyczna analiza Pisma Świętego to też w chrześcijaństwie zjawisko nowożytne, a w islamie są już jakieś tendencje też w tej sprawie reformatorskie, ale od początku sakralizacja Koranu była o wiele wyraźniejsza. Dlatego wciąż pokutujący termin „mahometanie” jest bardzo błędny.
Mówi się nawet, że chrześcijaństwo nie jest właściwie religią Księgi. Można tę religię przeżywać tylko jako szczególną, osobistą łączność duchową z Nim. Taka jest doktryna, takie było i jest życie duchowe tylu chrześcijan. Choć nie moje: dla mnie religia to ciągle raczej etyka, dobroć wobec bliźnich jako ideał, temat rachunku sumienia – a to oczywiście za mało. W każdym razie nie całkiem po chrześcijańsku.