Ewangelia Jana 8,2-11
[ 2. Wczesnym rankiem przybył znowu do świątyni i cały lud przyszedł do Niego i, usiadłszy, nauczał ich.
3.A uczeni w Piśmie i faryzeusze przyprowadzają kobietę na cudzołóstwie przyłapaną i, postawiwszy ją pośrodku,
4. mówią Mu: – Nauczycielu, kobieta ta została przyłapana na jawnym cudzołożeniu.
5. Mojżesz w Prawie nakazał nam takie kamienować. Ty zaś co mówisz?
6. To mówili, próbując Go, aby mieć o co Go obwinić. A Jezus, pochyliwszy się, pisał palcem po ziemi.
7. Gdy zaś nie przestawali Go pytać, wyprostował się i powiedział im: – Ten, kto z was bezgrzeszny, niech pierwszy rzuci w nią kamieniem.
8. I znowu, schyliwszy się, pisał po ziemi.
9. Oni zaś, usłyszawszy to, odchodzili jeden po drugim, poczynając od starszych; pozostał sam i kobieta pośrodku.
10. Jezus zaś, wyprostowawszy się, powiedział jej: – Kobieto, gdzież są? Żaden cię nie osądził?
11. Ona zaś odpowiedziała: – Żaden, Panie. Powiedział jej Jezus: – Ani ja cię nie osądzam. Idź i odtąd więcej nie grzesz. ]
Ekumeniczny Przekład Przyjaciół.
Drobiazg translatorski: to „jawne cudzołożenie”. Co to znaczy: tajne cudzołóstwo byłoby mniejszym grzechem? Tysiąclatka, Poznanianka, Paulistka „Jedenastka” (dzieło tyluż Kościołów) nie przejęły się i mają po prostu „przyłapaną na cudzołóstwie” , ale jest się czym przejąć, bo w oryginale mamy słowo „autoforo”, co tłumaczenie interlinearne (filologiczne) oddaje wyrażeniem „na gorącym uczynku” i dokładnie o to chodzi. Nie znam greki, ale zajrzałem do innych przekładów: „Warszawianka” (tłumaczenie ogólnoprotestanckie powojenne) ma to, co i my, a autorytatywna Biblia Jerozolimska francuska (jest już i polska z tekstem Tysiąclatki) – „en flagrant delit d`adultere” , co właśnie ów gorący uczynek oznacza. Ale wyrażenie „na gorącym uczynku cudzołóstwa” byłoby trochę dziwne.
Zaznaczyłem jednak, że to detal (mam taką manię filologiczną). Ciekawsze są dane historyczne na temat dzisiejszego tekstu. Poznanianka: „Nie znają tej perykopy najstarsze rękopisy greckie (z wyjątkiem kodeksu D), przekłady syryjskie i koptyjskie, greccy pisarze kościelni do XI w. Znajduje się ona w niektórych rękopisach Wulgaty i przekładu starołacińskiego. Wiedzą o niej pisarze łacińscy od Pacjana z Barcelony (+ przed 392) i Ambrożego z Mediolanu (+ 397) i powstała ok. roku 250 w Syrii lub Palestynie Didaskalia (tzw. syryjska). Według Euzebiusza przytacza ją Papiasz z Hierapolis (ok. 135) i apokryficzna ewangelia Hebrajczyków. Po J 7,53 wstawiona została ze względu na 8,15 („nikogo nie sądzę”) . Różne rękopisy przytaczają ją jednak w innych miejscach (po J 7,36 lub 21,24; albo po Łk 21,38 i Mk 12,17). Przynależność do kanonu i natchniony charakter perykopy nie ulega wątpliwości.”
Napisał bodaj w „Znaku” ks. Grzegorz Ryś, że pomijano tę opowieść w rękopisach z obawy, że zgorszy czytelników (może raczej czytelniczki). W sensie ścisłym: że ich zdemoralizuje swoim etycznym liberalizmem. Co do mnie, nie wiem, jak było, ale wiem, jak powinno być: żeby tekst uczył dwóch rzeczy. Przede wszystkim nieosądzania (niepotępiania). Albowiem to skłonność tych, co nie widzą belki w oku własnym. Nie chodzi o to, żeby nie mieć żadnych poglądów etycznych, ale aby bardzo uważać z przymierzaniem ich do ludzkich przypadków. No i żeby nie czynić przykazania „nie cudzołóż” pierwszym, kiedy jest dopiero szóste (w Biblii siódme). Bynajmniej nie najważniejsze, jedno z dziesięciu. Amen!
PS. A perykopa jest w naszym przekładzie w nawiasie kwadratowym, bo tak zaznacza nieobecność tekstu w niektórych rękopisach greckich autorytatywna podstawa naszego tłumaczenia (opracowanie Nestlego-Alanda, Stuttgart 1993).