Wpis na wtorek 19 października 2010
List do Efezjan 2,19
„Tak więc nie jesteście już obcymi ani przybyszami, lecz jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga, zbudowanymi na fundamencie apostołów i proroków, którego kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus.”
Ekumeniczny Przekład Przyjaciół.
Bardzo ważne słowa Pawła (albo któregoś jego ucznia, bo ten list należy do takich utworów). Widzimy tu Kościół – jak by powiedział pewnie arcybiskup Jeremiasz – będący raczej kielichem niż piramidą. Najpierwszą zasadą – kamieniem węgielnym – jest Chrystus. Fundamentem są apostołowie i prorocy, na nich zbudowany jest cały Kościół, będący wspólnotą pełnoprawnych współobywateli. Taka wizja znajduje się w Piśmie Świętym obok obrazu Kościoła z Ewangelii Mateusza (16,18), Kościoła, który jest zbudowany na jednym apostole będącym opoką. Czy są to obrazy nie do pogodzenia? Jednak do pogodzenia: Biblia jest w ogóle pluralistyczna, żeby ją zrozumieć, trzeba tworzyć jakąś syntezę z różnych wypowiedzi. W tym przypadku byłby to wizerunek Kościoła, w którym biskup Rzymu jest pierwszym wśród patriarchów, miałby nawet nie tylko prymat czysto honorowy, byłby kimś w rodzaju marszałka Sejmu. Niemniej nie byłby na pewno „biskupem biskupów”, jak go nazywano przed Soborem Watykańskim II, inni biskupi nie byliby jego urzędnikami, jak jest faktycznie jeszcze teraz w Kościele rzymskokatolickim. Do podobnej syntezy zmierza prawosławno-katolicka komisja dialogowa, skupiająca teraz uwagę różnych obserwatorów. Dojrzewa tam wspólny pogląd, że w pierwszym tysiącleciu tak właśnie było: papież był bardzo ważny, ale nie był monarchą absolutnym, otoczonym niemal boskim nimbem (inni biskupi na klęczkach całują go w rękę – to raczej hołd feudalny niż pocałunek pokoju między równymi).
„Na fundamencie apostołów i proroków” – proroków również. Jeśli apostołowie symbolizują hierarchię, władzę wynikającą z urzędu, to prorocy są charyzmatykami, stanowią czynnik spontaniczny, ożywiony Duchem, który wieje, kędy i kiedy chce. W prawosławiu, w chrześcijaństwie wschodnim, nie uległym tak jak Zachód prawu rzymskiemu, rola takich proroków była i jest zawsze duża. Mamy przecież w Rosji ”starców”. Czytam właśnie dzieło wybitnego teologa prawosławnego, świętej pamięci księdza Jerzego Klingera, pt. „O istocie prawosławia” („Pax” 1983) i zacytuję je tu wnet. Dziś cytat skądinąd.
Napisała dzielna publicystka „Tygodnika Powszechnego” Józefa Hennelowa w październikowym „Znaku”: „Przypomnijmy, że główną intencją zmiany sytuacji kapłana przy ołtarzu nie było odwrócenie go ku wiernym jak aktora na scenie, lecz postawienie ołtarza pośrodku wspólnoty, która miała go otaczać zewsząd. W czasie pierwszych moich posoborowych wyjazdów do innych krajów właśnie tego doświadczyłam i to przeżywałam jako kolejne wkraczanie w głąb misterium Ofiary współsprawowanej. Ale do dziś odczuwam też jakby częściowe rozmijanie się intencji reformatorów wprowadzających zasadę odprawiania Mszy »twarzą do wiernych«, z jej realizacją,. która w Polsce mało gdzie nie dokonała się przez usytuowanie ołtarza w środku wspólnoty, tylko przez ustawienie go dokładnie jako sceny: widocznej, wyniesionej nad poziom świątyni, ale dla wiernych dalej niedostępnej, osobnej.”
Bo przecież w Kościele wszyscy jesteśmy współobywatelami świętych i domownikami Boga.