Jeszcze raz: wierz i rób, co chcesz. Ale…

List do Galatów 4,22-24.26-27.31 – 5,1

”Napisane jest, że Abraham miał dwóch synów, jednego z niewolnicy, a drugiego z wolnej. Lecz ten z niewolnicy urodził się tylko według ciała, ten zaś z wolnej – na skutek obietnicy. Wydarzenia te mają jeszcze sens alegoryczny. Niewiasty te wyobrażają dwa przymierza. Jedno, zawarte pod górą Synaj, rodzi ku niewoli, a wyobraża je Hagar. Natomiast górne Jeruzalem cieszy się wolnością i ono jest naszą matką. Wszak napisane jest: «Wesel się, niepłodna , która nie rodziłaś, wykrzykuj z radości, która nie znałaś bólów rodzenia, bo więcej dzieci ma samotna niż ta, która żyje z mężem». Tak to, bracia, nie jesteśmy dziećmi niewolnicy, ale wolnej. Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli.”
Paweł walczy, nie przebiera w słowach. Pomyśleć sobie: przymierze pod górą Synaj rodzi ku niewoli! Czyli przecież Dekalog!”

Święty Augustyn napisał jednak coś w istocie podobnego: „Kochaj i rób, co chcesz”. Podobnego, ponieważ wszystkie trzy cnoty zwane teologicznymi (bo dotyczą Boga, teologów niekoniecznie): wiara, nadzieja i miłość – wiążą się ze sobą najgłębiej. Wszystkie trzy przeżywane na serio czynią człowieka jakby obojętnym na przykazania, bo dają mu motor etyczny nieporównanie mocniejszy. Z pracy trzydziestoletniej w redakcji katolickiej „Więzi” zapamiętałem niejeden artykuł Anny Morawskiej, także ten, w którym pisała o dwóch sposobach na życie etyczne. Jedni używają radaru: to ci, co kierują się na swojej drodze życiowej sygnałami z zewnątrz – mogą to być opinie innych ludzi albo też nawet opinie moralne wynikające z religii. Inni (takich mało) mają w sobie żyroskop, który zapewnia im stały kierunek. Podobnym urządzeniem duchowym jest wiara połączona z nadzieją i miłością. Przekonanie, że jest Ktoś, kto jest Sensem świata, kto steruje światem w kierunku Dobra, kto jest naszym sojusznikiem w walce ze złem przepotężnym. Kto daje nadzieję najbardziej niezawodną i najwspanialszą – na szczęście największe z możliwych. Kto wreszcie sam jest Dobrem, jest Miłością, zatem tylko taka postawa duchowa jest sensowna. Miłość Boga, w której zawiera się miłość bliźniego, wystarczy za wszystkie przykazania. Nie „etyka kodeksu”, ale sumienie wrażliwe na Boga, czyli na ból otaczającego świata. Tak: Bóg to ten ból.

Owszem, idąc taką drogą, można czasem minąć się ze szczegółowymi przykazaniami religijnymi, na przykład w sprawie antykoncepcji, która zresztą zdaniem wielu wybitnych teologów światowych, także niejednego biskupa, nawet kardynała, nie różni się zasadniczo od metod zwanych naturalnymi. Można narazić się niejednemu spowiednikowi, nie mówiąc o kaznodziei. Wiem, że nie jest to droga szeroka. Wąska jest jednak przede wszystkim dlatego, że kochamy, owszem, ale głównie siebie.

Etyka religijna – ciągnę wpis dalej – nie jest koniecznie etyką kodeksową, nie jest również koniecznie etyką, która na podstawie przykazania powiada po prostu: tu dobro, tam zło. Religia, w każdym razie chrześcijańska, nie ignoruje życia, a w nim są przecież sytuacje, które każą wybierać między dwiema wartościami, dwoma dobrami właśnie. Sumienie musi sobie radzić z takimi problemami. Na przykład z tym, który zaistniał niedawno w Radzie Europy. Trzeba było tam zdecydować, czy prawo do sprzeciwu sumienia wobec dokonania aborcji mają tylko poszczególni lekarze i pielęgniarki, czy też również publiczne szpitale i przychodnie. W tym drugim przypadku kobieta nie mogłaby w ogóle skorzystać z przysługującego jej prawa, w każdym razie musiałaby szukać innego zakładu. Przeszła ta druga, radykalniejsza wersja „klauzuli sumienia”. Czy to dobrze? Mamy tu spór między stanowiskiem kościelnym i „laickim”, ale sprawa nie jest prosta, przynajmniej tak, jak nieprosta jest sprawa aborcji. Dobro (przyszłego) dziecka czy też raczej matki, gdy zagrożone jest jej zdrowie (albo i życie nawet)? Albo jeśli uznać, że te zagrożenia to za mało czy też w sytuacji prawnej pozwalającej na aborcję z tzw. względów społecznych – czy na pewno dla katolika nie ma problemu z dostępem do aborcji, gdy prawo na nie pozwala. Czy rozwiązuje problem stwierdzenie, że w państwie ważne jest prawo państwowe, nie etyka którejś ze wspólnot? Arcytrudny problem prawny aborcji; może należałoby go ująć tak: to tylko kwestia styku etyki religijnej ze świecką czy też sprawa etyki ogólnoludzkiej, bo embrion czy płód to święte życie ludzkie, ważniejsze niż inne wartości. Trzeba wybierać w duchu wiary: co to znaczy? Wiara to jednak współmyślenie z Kościołem, a jego władze myślą wiadomo jak i nie można tego ignorować. Ale wracam do pierwszej części wpisu i formułuję problem ”pozakodeksowo”, ”żyroskopowo”: czyj ból jest tu ważniejszy?

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s