Księga Koheleta 1,2
„Marność nad marnościami – powiada Kohelet – marność nad marnościami, wszystko marność”,
Można to przetłumaczyć inaczej. Od przemożnej tradycji odstąpił Przekład Ekumeniczny (nie mylić z Ekumenicznym Przekładem Przyjaciół, któremu sekretarzuję), dzieło 11 Kościołów i Towarzystwa Biblijnego w Polsce. Napisano tam: „Ulotne, jakże ulotne – mówi Kohelet – ulotne, jakże ulotne, wszystko jest takie ulotne”. Tylko krowa nie zmienia przekładów, ale coraz lepiej rozumiem, że słowo, podobnie jak kamień, może być zabytkiem. Takich słów jest w Biblii wiele, te o marności są ważnym elementem kultury polskiej. Są bardzo piękne.
I bardzo mądre. Czy – by tak rzec – ortodoksyjne? Oczywiście. Powiem nawet więcej: każda głęboka myśl ludzka jest prawowierna, każda wielka literatura jest bliska mądrości Biblii. Która to mądrość nie jest jednolita: obok tej księgi jest przecież Pieśń nad Pieśniami. Pesymizm Koheleta, starszego pana, który wiele przeżył, poznał życie od różnych stron, sąsiaduje z radością tamtych pieśni weselnych. Pesymizm bywa bowiem prawdziwy i optymizm też. Szklanka herbaty jest do połowy pusta i jednocześnie do połowy pełna. Każda z tych postaw bywa uprawniona, albowiem każda przedstawia tylko jedną stronę życiowego medalu.
A może Kohelet (Eklezjastes, jak się go dawniej z grecka nazywało) jest pesymistą, ponieważ nie wierzy, że naszym losem rządzi Bóg? W czytaniach jutrzejszym i pojutrzejszym wyraźnie widać, że tak nie jest. Zresztą to dzisiejsze można zrozumieć wręcz moralistycznie: marnością są nasze starania, bo są doczesne, czyli nie mogą się oprzeć czasowi. Pełną wartość ma tylko to, co nie przemija.
Wracam do oceny literackiej: Księga Koheleta jest arcydziełem. Sparafrazowałbym Słowackiego tak:
Bo to jest mędrca przenajświętsza chwała,
że w posąg mieni swoje rozmyślanie.
Ta księga wieki będzie zdumiewała,
piękna jest stanie…