Poszukiwacze, ja jeden z nich – cz. 1

Psalm 40,17
„Niech się radują i weselą w Tobie wszyscy, którzy cię szukają”.

Czy ja szukam Boga? Tak się jakoś złożyło, że moje poszukiwania religijne, wątpliwości, rozterki dotyczą nie tyle samej podstawy mego poglądu na świat, czyli Jego istnienia, ile kościelnej doktryny.

Owszem, trudno mi sobie wyobrazić życie po życiu, ale mówię innym, zatem i sobie, że jest ono nie do wyobrażenia. Będzie Tam „totaliter aliter”, jak powiedział jakiemuś niegdysiejszemu mnichowi jego zmarły konfrater: całkiem inaczej. albowiem w ogóle Boga nie można pojąć. Jest On dla nas absolutnie niepojmowalny ze swej istoty. Istnieje w sposób tak zasadniczo różny od naszego bytowania, że jakby teizm nie jest prostym zaprzeczeniem ateizmu. Można takie poglądy wyczytać na przykład u Tomasza Halika, gdzie on z kolei cytuje innych współczesnych myślicieli chrześcijańskich. A i jego wielki imiennik średniowieczny nie był bynajmniej takim religijnym jasnowidzem, jakim byli przed nim i po nim różni teologowie i filozofowie zwani chrześcijańskimi. „Teologia negatywna” – o Bogu o wiele więcej wiemy niż nie wiemy.

Muszę jeszcze tu wyznać, nie pierwszy raz, że mistyk ze mnie żaden: Bóg jawi mi się głównie jako moje sumienie, samosąd etyczny. Staram się go kontrolować kodeksem katolickim, ale pozostawiam sobie pewną swobodę. Tak jak zresztą w ogóle wierzę po swojemu. Za Newmanem, którego papież beatyfikuje za tydzień, rozróżniam niezmienne zasady i zmienne doktryny. Elementy wiary chrześcijańskiej to nie aksjomaty matematyczne, dogmaty są ujęciami rzeczywistości z istoty swej intelektualnie ułomnymi. Przecież dotyczą rzeczywistości Bożej, a więc właśnie poznawalnej całkiem inaczej niż rzeczywistość ludzka. Myśląc o wszystkich tych sprawach od przeszło pół wieku uprawiam coś, co nazwałem „apologetyką negatywną”. Obronę katolicyzmu przez pokazywanie, czym on nie jest. Na pewno nie jest „rydzykizmem”, ale też nie akceptuję na przykład katolickiego odrzucenia antykoncepcji, w czym zresztą mam sojuszników pośród wielkich teologów dzisiejszych, biskupów a i niejednego kardynała.

Co do aborcji: nie powinienem się chyba w ogóle wypowiadać, bom nie „niewiasta”, a to ta płeć przecież ponosi największe koszta fizyczne i psychiczne posiadania potomstwa. Kiedyś jeszcze kobiety rodziły, ale mężczyźni wojowali, dzisiaj nawet koszta walki o pieniądze rozkładają się w naszej cywilizacji coraz równomierniej na panów i panie. Żeby jednak nikt nie myślał, że wymiguję się od oceny moralnej w tej tak dyskutowanej sprawie, stwierdzam, że co innego prawo państwowe, co innego moralność. W prawie cywilnym (polecam wywiad z Andrzejem Wielowieyskim w „Arce Noego” z poprzedniej soboty) powinny być obowiązkowe jedynie konsultacje, w etyce katolickiej natomiast trzeba akcentować ogromną wartość życia ludzkiego od poczęcia. Czy zatem „in vitro” jest niemoralne? Nie chodzi mi o „sztuczność” tych starań, bo żyjemy w epoce sztuczności niemal totalnej: czy jednak embrion ludzki nie powinien być chroniony tak jak płód i dziecko urodzone? Przecież jest w nim już zakodowany przyszły człowiek. Czy to, że sama „natura” dopuszcza do dalszego rozwoju tylko nieliczne zarodki, zmienia istotę sprawy? Przecież i płody są często ronione. Myślę nad tym, bo w ogóle szukam. A nie potępiam nikogo, przede wszystkim nie matkę, której ciąża grozi śmiercią.

A homoseksualizm? Napisałem niedawno, że skazywanie na celibat niektórych ludzi wydaje mi się nieludzkie. A eutanazja? I tu sprawa nie jest dla mnie całkiem jasna. Dobijanie umierających w męczarniach na polu bitwy było kiedyś dozwolone, były nawet specjalne mieczyki do tego celu (a dobicie Kozaka wbitego na pal z rozkazu księcia Wiśniowieckiego w „Ogniem i mieczem” Sienkiewicz uważał chyba za piękny czyn). Zarazem na przykładzie niejednego ciężko chorego widać, że każdy chce żyć, i zamiast odbierać mu życie trzeba pokazywać, że jest jeszcze wśród nas potrzebny.

Rozwody? Też o tym już tu pisałem: że stwierdzanie nieważności małżeństwa widzi mi się wręcz jakimś wykrętem, że wolę jednak rozwody u prawosławnych, gdzie dopuszcza się uznanie nowego małżeństwa, ale jako fakt smutny, o weselu nie ma mowy.

Dogmaty? Trzeba je właściwie rozumieć. Trójca Święta to nie sprzeczność arytmetyczna 3 =1, ale etyczna: niewyobrażalna jedność trzech osób, wspólnota absolutna.

Pisałem o tym prawie wszystkim. Teraz tylko dołączam artykuł o Newmanie, wielkim poszukiwaczu Boga, który napisałem do „Arki” najbliższej.

Wielu uważa go za największego myśliciela chrześcijańskiego od czasów Augustyna i Tomasza z Akwinu. Uchodzi za jednego z najwybitniejszych pisarzy angielskich. Za życia krytykowany z różnych stron, był jednak przez tych samych ludzi bardzo podziwiany.

Kiedyś się taki narodził, co wszystkim niedogodził i dogodził równocześnie.
(dokończenie w cz. 2)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s