Ewangelia Mateusza 1,1-16.18-23
Dziś święto Maryjne drugiej klasy, nie tak ważne, jak Wniebowzięcie i Niepokalane Poczęcie: urodziny Marii z Nazaretu. Można się dziwić, że fakt bezsporny, jakim było urodzenie, wspomina się mniej uroczyście niż fakty „dogmatyczne”, jak Niepokalane Poczęcie (prapoczątek jej istnienia jest oczywisty, ale jej zupełna bezgrzeszność kwestią wiary) czy tym bardziej przejście do Nieba z duszą i ciałem zaraz po śmierci. Tak już jest jednak ze świętami: 25 marca świętujemy prapoczątek życia Jezusa nieporównanie ciszej niż Jego narodzenie dziewięć miesięcy później, choć przecież Kościoły, w szczególności rzymskokatolicki, walczą o szacunek dla życia ludzkiego od jego początku.
Szczegóły dotyczące urodzenia Maryi podają tylko apokryfy, teksty uważane za znacznie mniej autorytatywne niż ewangelie. Słusznie: wystarczy poczytać te pierwsze, roi się w nich od cudownych wydarzeń. Zatem według Protoewangelii Jakuba Maryja urodziła się w sposób swoiście cudowny: jej rodzice czekali na potomka bardzo długo i boleśnie, wyproszona modlitwami córka urodziła się już w siódmym miesiącu, a przedwczesne urodzenie było znakiem świętości, wreszcie z tekstu apokryfu można by wnioskować nawet, że poczęcie jej przez Annę było dziewicze.
Z braku „odnośnych” danych ewangelijnych watykański decydent przeznaczył nam dziś do czytania Mateuszowy rodowód Jezusa, gdzie Jego matka jest wspomniana, oraz opowieść o rozterce Józefa, gdy się dowiedział, że Maryja jest w ciąży nie z jego powodu. Perykopa kończy się cytatem z Księgi Izajasza: „Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel”, z wyjaśnieniem, że owo imię znaczy „Bóg z nami”.
Pisałem już nieraz, że wyraz „dziewica” sprawia tutaj pewien problem, bo tekst hebrajski dopuszcza również rozumienie tamtejszego terminu jako „młoda kobieta”, niemniej przedchrześcijańskie żydowskie tłumaczenie Biblii na język grecki Septuaginta ma już wyraźnie dziewicę. Ale nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest bezsporne znaczenie słowa „Emmanuel”: tak, Bóg jest z nami. Jest raczej naszym sojusznikiem niż sędzią. Jego roli jako sędziego nie można kwestionować, bo w końcu musimy mieć kogoś, kto zna nas na wylot i jako jedyny może nas sprawiedliwie ocenić, ale stworzył nas On nie po to, żeby trzymać nas zawsze daleko od siebie. Potraktujmy dzień dzisiejszy jako Święto Ufności. Jezu, ufam Tobie.