Ewangelia Mateusza 5,38-39
„Słyszeliście, że powiedziano: «Oko za oko, ząb za ząb». Ja wam powiadam: nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli kto cię uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi”.
Tłumaczenie Tysiąclatki, z mego periodyku-niezbędnika, czyli z mariańskiego „OREMUS”.
Te słowa to jak przysłowia, ale warto wiedzieć, co znaczą w Biblii. Czerpię wiedzę z Poznanianki: „Trudno wykazać, czy prawo odwetu obowiązywało jeszcze za czasów Chrystusa. Tylko pojedynczy przepis Pwt 19, 19 nakazujący fałszywemu świadkowi wymierzyć karę przewidzianą za przestępstwo, o które oskarżał, obowiązywał jeszcze częściowo.” I dalej o mędrcach pozabiblijnych, po czym ważne wyjaśnienie: „Wzmianka o prawym policzku nawiązuje do policzkowania wierzchem dłoni, rozpowszechnionego u Żydów. Takie uderzenie uchodziło za cięższą zniewagę aniżeli uderzenie twardą dłonią”. Rozróżnienie zniewag bardzo subtelne; czytałem też gdzieś, że bicie wierzchem dłoni bardziej boli niż to zwyczajne. Osobiście nie mam poglądu, bo nie doświadczyłem.
Co mi przypomina problem bicia dzieci, ważny teraz politycznie. Oczywiście też pedagogicznie; zgadzam się, że penalizacja klapsa to mała przesada, zgoda też na to, że liberalizm pedagogiczny musi mieć swoje granice, bo inaczej nieznośność dzieci nie ma granic. Na szczęście zatem twórcy ustawy wycofali się z zakazu nacisków psychicznych. Ale zastanówmy się, co jest większym niebezpieczeństwem: katowanie dzieci czy ich rozpuszczanie. Sam byłem bity i potem biłem: idealna wydaje mi się postawa przyjaciółki moich rodziców, której mąż poszedł na wojnę, a synek był nieznośny: gdy ów drugi przebierał miarkę, mama zamiast bić mówiła mu, żeby ją sam karał w ten sposób. Chyba skutkowało.
„Nie stawajcie oporu złemu”. Hasło dwóch polskich świętych (JP II jest dla mnie takowy bez watykańskiego stempla) pochodzi jednak raczej z Listu do Rzymian 12,21, choć oczywiście Paweł wziął je od swego Mistrza.
Ks. Jerzy (Popiełuszko – mamy też od kilku lat innego swego Jerzego, na spółkę z Litwinami: Matulewicza- Matulajtisa, co walczył ze smokiem obu nacjonalizmów) zło dobrem zwyciężał między innymi własnym „antytupetem”. Dawny naczelny „Gościa Niedzielnego” ks. Stanisław Tkocz wspomniał mi kiedyś, że na jakiejś imprezie księżej błogosławiony wyróżniał się tym, że w każdej kolejce był zawsze ostatni – i nie dlatego, że się zawsze spóźniał. Albowiem mogloby być przykazanie jedenaste: nie pchaj się! Co mi się skojarzyło z kolegą z Agory Darkiem Fedorem z racji tego, że napisał do wczorajszej „Stołecznej” o naszym patronie ładne wspomnienie, ale też dlatego, że z przeraźliwym uporem nie chciał tekstu drukować, choć redaktorzy nalegali. Mówił, że to grafomaństwo. Jak żyję 77,5 lat, nie spotkałem autora aż tak skromnego. Taka pokora w pale się nie mieści, w każdym razie nie w mojej.