Miejmy zielono w głowie!

Dzieje Apostolskie 2,1-11

”Kiedy nadszedł dzień Pięćdziesiątnicy, znajdowali się wszyscy razem na tym samym miejscu. Nagle spadł z nieba szum, jakby uderzenie gwałtownego wiatru, i napełnił cały dom, w którym przebywali. Ukazały się im też języki jakby z ognia, które się rozdzieliły, i na każdym z nich spoczął jeden. I wszyscy zostali napełnieni Duchem Świętym, i zaczęli mówić obcymi językami, tak jak im Duch pozwalał mówić. Przebywali wtedy w Jerozolimie pobożni Żydzi ze wszystkich narodów pod słońcem. Kiedy więc powstał ów szum, zbiegli się tłumnie i zdumieli, bo każdy słyszał, jak przemawiali w jego własnym języku. Pełni zdumienia i podziwu mówili: – Czy ci wszyscy, którzy przemawiają, nie są Galilejczykami? Jakże więc każdy z was słyszy swój własny język ojczysty? Partowie i Medowie, i Elamici, i mieszkańcy Mezopotamii, Judei oraz Kapadocji, Pontu i Azji, Frygii oraz Pamfilii, Egiptu i tych części Libii, które leżą blisko Cyreny, i przybysze z Rzymu, Żydzi oraz prozelici Kreteńczycy i Arabowie – słyszymy ich głoszących w naszych językach wielkie dzieła Boże”.

No właśnie: dzień Pięćdziesiątnicy. To jedna z oficjalnych nazw kościelnych dzisiejszego święta, przejęta od naszych starszych braci w wierze w językach zachodnioeuropejskich: francuskie „Pentecote” to przecież na przykład wyraźny ślad greckiego słowa „pentekoste” – pięćdziesiąt. Owa liczba 50 istnieje też w nazwie wielkiego nurtu współczesnego chrześcijaństwa, jakim jest ruch zielonoświątkowy. W Polsce wziął swą nazwę od naszego popularnego określenia dzisiejszej uroczystości, w języku francuskim jednak zielonoświątkowcy to „pentecotistes”. Nawiązują oni szczególnie do dzisiejszego święta także przez podjęcie tradycji mówienia językami, które zdarza się też w katolickiej wersji tego nurtu, ruchu charyzmatycznym. Owa „glosolalia” to – jak mi tłumaczył pewien ksiądz katolicki, opisując własne przeżycia – coś w rodzaju śpiewu bezsłownego „tralala”, którym swoją bezbrzeżną radość wypowiada ktoś, kto przyjął specjalny chrzest w Duchu Świętym. Są również wiarygodne opowieści o wypowiedziach ludzi w językach dotąd im nieznanych.

Duch to po grecku „pneuma”, co znaczy również „wiatr”. Duch to bez wątpienia ruch. To zmiana, to bezwzględne przeciwieństwo zastoju, to nieustanna reforma. To oddolność, charyzmat, nie urząd (ale też czasem dwa w jednym), to coś spontanicznego, a przez to też właśnie zmiennego.

Katolicyzm po Soborze Watykańskim II zrobił się bardziej „uduchowiony”. Jest więcej odniesień do Ducha Świętego w liturgii i – mimo tendencji odwrotnych – więcej tej Osoby Trójcy w pozostałym życiu Kościoła. Co jest wynikiem dialogu ekumenicznego, także z protestantyzmem, ale szczególnie z prawosławiem. Wschód chrześcijański zawsze był mniej „regularny”, nie ubóstwiał porządku prawnego, nie miał ambicji zapinania wszystkiego na ostatni guzik paragrafu.

Mieć zielono w głowie to określenie młodzieńczej głupoty, ale przydaje się w życiu kościelnym trochę tej barwy, która oznacza młodość. Albowiem skleroza jest wrogiem Kościoła numer jeden!

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s