Ewangelia Jana 6,55.60
„Albowiem ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem. Wielu więc Jego uczniów, usłyszawszy, powiedziało: – Okrutne jest to słowo. Któż może go słuchać?”
Komentarz Biblii Poznańskiej: „Zwroty: »jeść ciało« i »pić krew« zrozumieli słuchacze dosłownie. Nie mogli zresztą zrozumieć ich inaczej, ponieważ wyrażenie »pić krew« nie istnieje w języku hebrajskim w sensie metaforycznym (rzecz zabroniona surowo przez Prawo),a »gryźć ciało« oznacza w Starym Testamencie metaforycznie obmawianie, rzucanie oszczerstw, nienawiść.”
Mamy tu katolicką polemikę z egzegezą kalwińską czy zwingliańską (nie z luterańską). Metafor w tym tekście biblijnym zapewne nie ma, Poznanianka słusznie twierdzi, że gdyby były, uczniowie by nie mówili, że to mowa „okrutna” (tak przetłumaczyliśmy, inni mają mowę „trudną” czy „twardą”) i niektórzy odchodzili. Niemniej nie chodzi przecież w Komunii o żaden „kanibalizm”, a tak to chyba zrozumieli Jezusowi słuchacze: swoją drogą dziwne, że autor czy redaktor Ewangelii nie zapobiegł jakoś temu nieporozumieniu. Sytuacja podczas Ostatniej Wieczerzy była jednak inna, bo Jezus mówił tamte słowa nad konkretnym chlebem.
A my, ludzie dzisiejsi, nie metaforyzujmy, owszem, ale też nie materializujmy.